Skoro nie „Rajd Świętego Mikołaja” to może chociaż „Efekt Stycznia”?

Inwestorzy, łącznie z niżej podpisanymi, którzy czekali w grudniu na tzw. „Rajd Świętego Mikołaja” (z ang. Santa Claus Rally), mogli czuć się bardzo zawiedzeni. Zamiast rajdu był solidny zjazd. Indeks S&P500 zanotował najgorszą grudniową stopę zwrotu od 1931 roku sprawiając, że „mały Jasio którego tata jest zapalonym graczem giełdowym, nie mógł w zakończonym już roku liczyć na nowy rower w prezencie pod choinkę”. Mniej wtajemniczonym wyjaśniamy, że Santa Claus Rally w żargonie inwestycyjnym oznacza zjawisko wzrostu kursów akcji na giełdzie w ostatnim miesiącu roku.

Mamy dwa tygodnie nowego roku i wliczając ostatnich kilka grudniowych sesji na giełdzie amerykańskiej, odnotowujemy na przełomie roku małą hossę – indeks S&P500 w ciągu 12 dni sesyjnych wzrósł o 10,4%. W związku z cały czas nieśmiałym powrotem pozytywnego sentymentu do ryzykownych aktywów, bo rosły nie tylko ceny akcji (na tle zachowania naszego zeszłorocznego kitu inwestycyjnego – ropy naftowej WTI, której kurs wzrósł w okresie 26 grudnia 18 – 11 stycznia 19 o 21,3%, odbicie na giełdzie amerykańskiej wygląda „skromnie”), dziś zdecydowaliśmy się wziąć pod lupę zjawisko tzw. „Efektu Stycznia” (z ang. January Effect). Jest to zjawisko analogiczne do „Rajdu Świętego Mikołaja” z tą różnicą, że zamiast w grudniu ma miejsce miesiąc później. Chcielibyśmy jednocześnie zaznaczyć, żeby nasze dzisiejsze wnioski na temat tego zjawiska traktować z lekkim przymrużeniem oka, bo takie sezonowe anomalie zazwyczaj nie stanowią dla inwestorów wiarygodnych wskazówek inwestycyjnych. Niemniej jednak w literaturze branżowej można odnaleźć wiele publikacji na temat tego zjawiska, co w połączeniu z silną końcówką zeszłego i początkiem bieżącego roku, skłoniło nas do przedstawienia ewentualnych implikacji. Pewnej wiarygodności w naszych oczach nabierają one jednak dopiero w zestawieniu z miarami, które my obserwujemy w poszukiwaniu odpowiedzi na temat kierunku zachowania się różnych klas aktywów w krótkim terminie (jeżeli czytelniku nie śledzisz naszych artykułów od początku, to w celu znalezienia odpowiedzi na pytanie jakie to miary mamy na myśli, odsyłamy do artykułu z 18 października 2018 r. Sentyment prawdę Ci powie, czyli jak inwestować w krótkim terminie.

Zgodnie z obliczeniami jakich udostępnili analitycy jednego z amerykańskich banków inwestycyjnych dla indeksu S&P500, pięć pierwszych dni sesyjnych w styczniu jest często postrzeganych jako barometr stopy zwrotu w całym pierwszym miesiącu roku. Styczeń to z kolei barometr całorocznej stopy zwrotu. Krótko mówiąc – jeżeli pierwszych pięć dni w roku cechuje się dodatnią stopą zwrotu, to często cały styczeń indeks S&P500 kończy na plusie. Z kolei jeżeli styczniowa stopa zwrotu z tego indeksu jest dodatnia, to zazwyczaj historycznie oznaczało to pozytywną stopę zwrotu z perspektywy całego roku (szczegółowe obliczenia prezentuje poniższa tabela).

[center]
Tabela – Zachowanie indeksu S&P500 (dane od 1929 roku)
[/center]

[center]
Źródło: Citigroup
[/center]

Żeby nie zostawiać naszych czytelników z wrażeniem „szklanki pełnej do połowy”, do samodzielnej interpretacji, na zakończenie zamieszczamy jeszcze wykres z wskaźnika sentymentu rynkowego publikowany przez jeden z amerykańskich banków inwestycyjnych.

[center]
Wykres – Wskaźnik byki i niedźwiedzie (Bull & Bear ratio)
[/center]

[center]
Źródło: Bank of America Merrill Lynch
[/center]


Niniejszy materiał odzwierciedla opinie i wiedzę jego autorów na dzień jego sporządzenia oraz został wydany jedynie w celach informacyjnych i nie jest ofertą ani zachętą do dokonywania transakcji kupna lub sprzedaży papierów wartościowych lub innych instrumentów finansowych. Komentarz nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej, analizy inwestycyjnej, analizy finansowej ani innej rekomendacji o charakterze ogólnym dotyczącej transakcji w zakresie instrumentów finansowych, o których mowa w ustawie z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi.

Jak i kiedy inwestować w towary, ze szczególnym naciskiem na kakao [cz.1]

W naszym pierwszym noworocznym artykule z 7 stycznia Inwestycyjny hit i kit minionego 2018 roku zasygnalizowaliśmy, że w dzisiejszym wpisie uzupełnimy podsumowanie poprzedniego roku na rynkach finansowych o informacje dlaczego inwestycja w kakao miała sens rok temu (czyli ex ante, a nie ex post), jakie są ogólne determinanty zachowania cen towarów i jak w nie inwestować. Aby nie zanudzać naszych czytelników zbyt długim artykułem, postanowiliśmy podzielić deklarowaną porcję wiedzy na dwa artykuły. Dziś przybliżymy wam efektywne sposoby inwestowania w towary takie jak kakao. Z kolei za tydzień wskażemy co jest istotne przy podejmowaniu decyzji dotyczących inwestycji w towary i dlaczego kakao było a place to be dla inwestora – ryzykanta na przełomie 2017/18.

Wydawać by się mogło, że dla statystycznego Kowalskiego głównym źródłem inwestycji w towary mogłyby być dostępne na polskim rynku fundusze inwestycyjne mające w swoich nazwach określenia „towary” czy „zasoby naturalne” (oczywiście w języku angielskim). Nic bardziej mylnego. Powody są co najmniej dwa:

  1. Bardzo często fundusze te nie inwestują fizycznie w towary czy nawet instrumenty pochodne śledzące zachowanie ich cen, a w akcje spółek, które zajmują się wydobyciem czy przetwórstwem towarów. Ze względu na to, że spółka taka jak każde przedsiębiorstwo narażona jest na działanie szeregu czynników specyficznych (np. strajk pracowników, z bardziej ekstremalnych oszustwo) nie zawsze ceny akcji tych spółek zachowują się w sposób zbliżony do cen samych towarów.
  2. Zazwyczaj w takim funduszu mamy zgrupowane różne towary (np. ropę naftową, miedź, pszenicę) lub akcje spółek, które zajmują się wydobyciem lub przetwórstwem tych towarów. Towary jako klasa aktywów są z kolei tak różnorodne, że naszym zdaniem nie ma większego sensu inwestować w ich koszyk. Doskonałym dowodem na to jest poniedziałkowe podsumowanie zeszłego roku – rozpiętość stóp zwrotu pomiędzy towarowym hitem (kakao), a kitem (ropa naftowa WTI) wyniosła w 2018 roku ponad 50 punktów procentowych.

Zapewne wielu naszych czytelników w tym momencie pomyśli – to może w takim razie ETFy są dobrym pomysłem? Odpowiadamy, że z wyjątkiem inwestycji w złoto, niekoniecznie, odsyłając do artykułu z 29 listopada zeszłego roku Inwestowanie pasywne – hit czy kit? (część 3 – ostatnia) i przypominając wykres wybranego funduszu ETC (a więc w uproszczeniu ETFa, którego zadaniem jest śledzenie zachowania cen pojedynczych towarów).

[center]
Wykres – Porównanie zachowania ceny ropy naftowej WTI oraz funduszu ETC, który z założenia ma śledzić zachowanie cen ropy naftowej WTI (listopad 2008 – październik 2018)
[/center]

alt text

[center]
Źródło: money.net, obliczenia własne
[/center]

Wracając jednak do sprawy, bo mieliśmy napisać o efektywnych sposobach inwestycji w towary. Fizyczny zakup i przechowywanie np. beczki ropy naftowej czy kilku worków pszenicy dla statystycznego Kowalskiego mógłby być problematyczny czy nawet niebezpieczny (ryzyko pożaru). W połączeniu z informacją, którą rozwiniemy za tydzień, a mianowicie, że głównymi determinantami zachowania się cen towarów są krótkoterminowa podaż i popyt, uważamy, że najlepszym sposobem na uzyskanie ekspozycji na zmianę ceny pojedynczych towarów są wspominane w poniedziałkowym artykule kontrakty terminowe futures. Przy założeniu dobrego doboru giełdy, na której chcemy takowy kontrakt terminowy nabyć, niewątpliwie do zalet tego rodzaju instrumentu w kontekście inwestycji w towary zaliczyć należy:

  • Możliwość uzyskania ekspozycji na jeden towar, a nie na koszyk towarów czy ich producentów lub przetwórców.
  • Możliwość zainwestowania w instrument, dosyć wiernie odwzorowujący zachowanie ceny danego towaru, który jest dla niego instrumentem bazowym w krótkim terminie.
  • Niski koszt zakupu rozumiany jako prowizja maklerska i zazwyczaj brak kosztów związanych z utrzymywaniem tego instrumentu w portfelu (np. brak opłat za zarządzanie obecnych w funduszach).
  • Doświadczeni inwestorzy wskażą zapewne też na mechanizm dźwigni jako zaletę, ale ze względu na to, że nasze materiały kierujemy w pierwszej kolejności do początkujących inwestorów nie będziemy tego tematu dziś rozwijać, bo wymaga on osobnego artykułu.

Oczywiście nie są to instrumenty pozbawione niedogodności, ale mają one raczej charakter techniczny taki jak konieczność otworzenia zagranicznego rachunku maklerskiego czy fakt, że instrumenty te mają określony czas trwania i termin zapadalności (analogicznie jak obligacja). Szczególnie w przypadku części towarów rolnych (takich jak kakao czy pszenica) jest to bardzo istotna cecha – jeżeli nie sprzedamy zakupionego kontraktu terminowego futures przed terminem zapadalności, to możemy być zmuszeni do fizycznego kupna towaru, którego zachowanie śledzi futures po cenie ustalonej w momencie kiedy kupowaliśmy kontrakt futures do naszego portfela. Wspomniany mechanizm dźwigni, jeżeli stosowany nierozważnie, może też stanowić spore ryzyko (rozwiniemy ten temat w niedalekiej przyszłości). Na dziś to tyle – za tydzień zapraszamy na część drugą – czynniki wpływające na cenę towarów w krótkim terminie oraz przyczyny atrakcyjności inwestycji w kakao na przełomie 2017 i 2018 roku.

Inwestycyjny hit i kit minionego 2018 roku

Rok 2018 już za nami. Słyszymy wiele głosów, że był to okres, w którym trudno było na czymkolwiek na rynku kapitałowym zarobić. Dziś na rozgrzewkę, w naszym pierwszym noworocznym artykule rynkowym, postanowiliśmy przyjrzeć się klasom aktywów, które znajdują się w naszym spektrum inwestycyjnym i wybrać inwestycyjny hit oraz kit minionego roku. Krótko mówiąc – wskażemy na czym można było najwięcej zarobić, a na czym najwięcej stracić. Jednocześnie aby nie szerzyć „czarnego PRu” zdecydowaliśmy się wykluczyć z tej grupy absolutną stopę zwrotu w rozumieniu naszej swojskiej, słowiańskiej myśli inwestycyjnej. Zestawienie kandydatów do tytułu hitu i kitu prezentujemy na wykresie poniżej.

[center]
Wykres – Zestawienie stóp zwrotu za rok 2018 dla wybranych klas i subklas aktywów oraz pojedynczych instrumentów finansowych
[/center]

 

[center]
Źródło: money.net, analizy.pl, obliczenia własne
[/center]

Patrząc na powyższe zestawienie trudno się nie zgodzić ze wspomnianym stwierdzeniem, że o zysk na rynku kapitałowym w 2018 roku było niezwykle trudno. Dosyć powiedzieć, że trzy pierwsze miejsca w kategoriach stóp zwrotu zajęły bardzo egzotyczne i trudne do zainwestowania przez statystycznego Kowalskiego klasy aktywów jak: kakao, pszenica i kukurydza. Mniej wtajemniczonym inwestorom wyjaśniamy, że w inwestycji w tego typu aktywa, nie chodzi o kupno kilku opakowań kakao, worka pszenicy czy kolb kukurydzy. Najpowszechniejszym sposobem zainwestowania w te towary (jak i każde inne) jest kupno instrumentu pochodnego tzw. kontraktu terminowego futures na giełdzie. Rolą tego instrumentu jest odwzorowanie ceny danego towaru będącego tzw. instrumentem bazowym. Wyjaśniając w prosty sposób – zmiana ceny kontraktu terminowego futures jest pochodną  zmiany ceny jego aktywa bazowego, np. ceny kakao czy pszenicy. Na przeciwnym biegunie w kategorii stóp zwrotu znalazły się trzy inne inwestycje z grupy towarów, a mianowicie ropa naftowa WTI (z ang. West Texas Intermediate), cukier i miedź. Ogólnie większość inwestycji dostarczyła ujemnych stóp zwrotu, a z tych bardziej klasycznych, niewiele zarobić dały jedynie obligacje skarbowe oraz inwestycje na rynku pieniężnym.

Wracając do tematu naszego dzisiejszego artykułu, a więc inwestycyjnego hitu i kitu minionego roku, nie pozostaje nam nic innego jak hitem ogłosić inwestycje w kakao, a kitem postawienie na wzrost ceny ropy naftowej WTI. Inwestor o dużej akceptacji ryzyka inwestycyjnego (bo ogólnie towary należą do grupy inwestycji bardzo ryzykownych i nie są odpowiednie dla każdego inwestora) dzięki zakupowi do swojego portfela inwestycyjnego kontraktu terminowego futures opartego o cenę kakao i unikaniu inwestycji w analogiczny instrument oparty na cenie ropy naftowej WTI, mógł w znaczący sposób poprawić stopę zwrotu z całego portfela.

Oczywiście większość z naszych czytelników pomyśli „Co z tego, że rok temu mogliśmy zarobić inwestując w kakao? Chcielibyśmy wiedzieć w jaki sposób wyszukiwać takie inwestycje zanim wzrosną i tym samym na tym wzroście zarobić”. O tym dlaczego na przełomie 2017 i 2018 roku kakao było „miejscem, w którym należało być” (z ang. „a place to be”), jakie są ogólne krótkoterminowe (w okresie do 1 roku) determinanty zmiany cen towarów oraz w jaki sposób w nie inwestować napiszemy w naszym kolejnym edukacyjnym artykule.  


Niniejszy materiał odzwierciedla opinie i wiedzę jego autorów na dzień jego sporządzenia oraz został wydany jedynie w celach informacyjnych i nie jest ofertą ani zachętą do dokonywania transakcji kupna lub sprzedaży papierów wartościowych lub innych instrumentów finansowych. Komentarz nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej, analizy inwestycyjnej, analizy finansowej ani innej rekomendacji o charakterze ogólnym dotyczącej transakcji w zakresie instrumentów finansowych, o których mowa w ustawie z dnia  29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi.

Czym jest fundusz absolutnej stopy zwrotu (i czym nie jest) [część 3 – ostatnia]

Dziś kończymy nasz edukacyjny mini-cykl o inwestowaniu w fundusze absolutnej stopy zwrotu. W dwóch poprzednich wpisach przybliżyliśmy krótką charakterystykę tej formy inwestowania (artykuł z dnia 6 grudnia Czym jest fundusz absolutnej stopy zwrotu (i czym nie jest) [część 1]) oraz zalety i wady lokowania kapitału w absolute return (artykuł z 13 grudnia Czym jest fundusz absolutnej stopy zwrotu (i czym nie jest) [część 2]). W dzisiejszym artykule pokażemy jak w prosty sposób z perspektywy statystycznego Kowalskiego wybrać właściwe rozwiązanie, tak aby uniknąć przykrych niespodzianek. Na wstępie przypominamy to, o czym pisaliśmy tydzień temu – co do zasady absolute return to dosyć skomplikowana klasa aktywów, w której bardziej niż w innych, klasycznych formach inwestowania liczą się umiejętności osoby zarządzającej. Ryzyko podjęcia błędnej decyzji jest większe, a więc wbrew pozorom nie jest to inwestycja dla osób, które praktycznie nie akceptują ryzyka inwestycyjnego. Takie osoby powinny ograniczyć się do wyboru rozwiązań pieniężnych. Natomiast jeżeli już zdecydujemy się na wybór produktu o charakterystyce absolutnej stopy zwrotu, oto garść wskazówek jak takiego wyboru dokonać z perspektywy inwestora indywidualnego:

  1. Każdy instrument finansowy powinien być rozpatrywany w kontekście ogółu produktów inwestycyjnych, które posiadamy – jeżeli więc chcemy dobrać do naszego portfela fundusz absolutnej stopy zwrotu zbadajmy dokładnie jaką strategię dany fundusz stosuje, w jakie klasy aktywów i na jakich rynkach inwestuje. Posiadanie portfela złożonego z samych produktów typu absolute return jest czymś nietypowym (tak jak pisaliśmy w pierwszym artykule dwa tygodnie temu, powinno się ta klasę aktywów traktować jako uzupełnienie portfela), ale nie jest to kategorycznie zabronione. Jeżeli z naszej ustalonej (samodzielnie czy przy pomocy profesjonalnego, licencjonowanego podmiotu) strategii inwestycyjnej wynika, że powinniśmy posiadać tą klasę aktywów w portfelu, sprawdźmy czy dodanie kolejnego produktu nie sprawi, że będziemy mieli za dużą ekspozycję na absolute return. Jeżeli z kolei chcemy mieć portfel w 100% złożony z tej klasy aktywów i wpisuje się to w naszą akceptację ryzyka inwestycyjnego to kluczowe jest aby portfel był odpowiednio zdywersyfikowany (oczywiście dywersyfikacja jest istotna także przy podejściu absolute return, będącego uzupełnieniem klasycznego portfela). Upewnijmy się, że portfel jest złożony z produktów stosujących różne strategie i inwestujących w różne klasy aktywów czy działających na różnych rynkach. Nie będzie właściwą dywersyfikacją (a widzieliśmy takie portfele) sytuacja, w której mamy w portfelu pięć funduszy absolutnej stopy zwrotu, stosujących strategię long/short lub market neutral i mających za spektrum inwestycyjne polski rynek akcji, nawet jeżeli fundusze są zarządzane przez różnych asset managerów. Wszystkie te produkty są narażone na podobne ryzyko związane z inwestycją w jedną klasę aktywów na jednym, małym i niepłynnym rynku.
  2. Jak wiecie z poprzednich wpisów, stopą odniesienia dla funduszu absolutnej stopy zwrotu jest zazwyczaj stopa wolna od ryzyka lub jej wielokrotność. Jeżeli ta wielokrotność jest zbyt wysoka – przykładowo wynosi pięciokrotność lub więcej stopy wolnej od ryzyka to zestawiając to ze zdrowym rozsądkiem i tym czego oczekuje statystyczny Kowalski po inwestycji w taki produkt (osiąganie dodatniej stopy zwrotu niezależnie od warunków rynkowych w okresie rocznym), dla nas nie będzie to produkt, który daje duże prawdopodobieństwo, że te oczekiwania zostaną zrealizowane. Pamiętajmy, że jak każdy produkt inwestycyjny, tak i fundusz absolutnej stopy zwrotu podlega prostej zasadzie, że im wyższy oczekiwany zwrot, tym wyższe ryzyko. Wysoko „postawiona poprzeczka” w takim wypadku sprawia, że ryzyko jej „strącenia” jest również wyższe niż przy celu np. dwukrotności stopy wolnej od ryzyka.
  3. Sprawdźmy jak wygląda stopa zwrotu z wybranego przez nas produktu w okresie kilkuletnim w całym okresie oraz podokresach rocznych względem stopy wolnej od ryzyka oraz ponoszonego ryzyka. W profesjonalny sposób pomoże nam w tym tzw. wskaźnik Sharpe’a, za pomocą którego policzymy ile jednostek zysku powyżej stopy wolnej od ryzyka fundusz generuje na jedną jednostkę ponoszonego ryzyka. Im wyższa wartość tego wskaźnika tym lepiej, a wartość dodatnia to absolutne minimum. Istotne jest to zarówno w całym analizowanym okresie jak i w rocznych podokresach. W mniej profesjonalny sposób możemy spojrzeć na wykres funduszu – jeżeli cechuje się on dużymi wahaniami ceny i spadkami wartości (w żargonie finansowym te spadki nazywają się obsunięciem kapitału – z ang. drawdown), które przekraczają zdefiniowaną stopę odniesienia dla funduszu, to dla nas jest to produkt, który nie wpisuje się w oczekiwania statystycznego Kowalskiego. Mówiąc wprost – dla nas ryzyko poniesienia straty w okresie rocznym jest większe niż potencjalny zysk. Obrazuje to poniższy wykres.

[center]
Wykres 1 –  Cel inwestycyjny hipotetycznego funduszu absolutnej stopy zwrotu, maksymalne obsunięcie kapitału oraz potencjalna hipotetyczna stopa zwrotu
[/center]

[center]
Cel inwestycyjny tożsamy z pojęciem stopy odniesienia, hipotetyczna stopa zwrotu jak średnia arytmetyczna celu inwestycyjnego oraz maksymalnego obsunięcia kapitału
[/center][center]
Źródło: obliczenia własne
[/center]

  1. Sprawdźmy jak wygląda konstrukcja opłat. Czytelnicy naszych edukacyjnych artykułów wiedzą, że stoimy na straży podejścia, że koszty są pewne, a stopa zwrotu możliwa do osiągnięcia oraz, że w produktach typu absolute return zazwyczaj opłacie za zarządzanie towarzyszy tzw. opłata za sukces (z ang. success fee). Istotne jest więc aby łączny poziom tych opłat mierzony tzw. wskaźnikiem kosztów całkowitych (z ang. total expense ratio – TER) nie był zbyt wysoki. Jeżeli przykładowo cel inwestycyjny funduszu wynosi w obecnych warunkach 6% w skali roku, a TER takiego funduszu to 4%, to fundusz aby zrealizować cel inwestycyjny dla klienta musi wygenerować łączną stopę zwrotu na poziomie 10%. W przypadku absolute return kluczowe jest też to w jaki sposób działa mechanizm pobierania success fee. W poprzednim wpisie wspominaliśmy o trzech pojęciach, które są dosyć istotne przy ocenie tego mechanizmu. Dziś je wyjaśniamy. Hurdle rate, czyli stopa odniesienia, powyżej której fundusz ma prawo do pobrania success fee. Jeżeli osiągnie stopę zwrotu wyższą od hurdle rate to opłata za sukces jest pobierana. Bardzo ważne jest czy będzie to soft hurdle rate czy hard hurdle rate. W przypadku soft hurdle rate opłata za sukces jest pobierana od całości wyniku, w przypadku hard hurdle rate jedynie od nadwyżki powyżej stopy odniesienia. Może to mieć bardzo istotny wpływ ma ostateczny zwrot dla klienta takiego funduszu, co widać na poniższym wykresie. Dodatkowo istotne jest czy fundusz stosuje tzw. zasadę high water mark, która sankcjonuje możliwość pobrania success fee w gorszych okresach zachowania się funduszu. Jej obecność jest bardzo pożądana ponieważ nakłada na fundusz obowiązek odrobienia strat po tym słabszym okresie zanim będzie można naliczać ponownie opłatę za sukces. Krótko mówiąc – przy zastosowaniu zasady high water mark płacimy opłatę za sukces tylko kiedy faktycznie zarabiamy, a nie odrabiamy straty z ubiegłych okresów.

[center]
Wykres 2 – Stopa zwrotu przed opłatą za sukces w wysokości 20% oraz po jej pobraniu w przypadku mechanizmu soft hurdle rate i hard hurdle rate
[/center]

[center]
Źródło: obliczenia własne
[/center]

  1. Jeżeli nie zamierzamy korzystać z pomocy profesjonalnego podmiotu zajmującego się świadczeniem usługi doradztwa inwestycyjnego, to sprawdźmy chociaż jak wygląda skład portfela rozważanego przez nas funduszu absolutnej stopy zwrotu – w przypadku prostszych konstrukcji istotne jest aby sprawdzić czy w portfelu funduszu nie ma zbyt dużej koncentracji na pojedynczych inwestycjach oraz jak wygląda ich płynność, czyli możliwość szybkiego spieniężenia. Do realizacji oczekiwanego przez nas celu inwestycyjnego (pozytywna stopa zwrotu lepsza od stopy wolnej od ryzyka w okresie rocznym) jest to kluczowe.

Na tym kończymy nasz cykl edukacyjny na temat inwestowania absolute return. Liczymy, że udało nam się przybliżyć tajniki racjonalnego wyboru tych produktów dla inwestora indywidualnego. Jednocześnie informujemy, że w okresie świąteczno-noworocznym robimy  przerwę od edukacyjno-rynkowych wpisów. Wracamy 7 stycznia 2019 roku z pierwszym noworocznym wpisem rynkowym.

Czy w 2019 roku czeka nas recesja zysków na świecie?

W naszym edukacyjnym artykule z 25 października tego roku Zyski, czyli średnioterminowy drogowskaz rynkowy napisaliśmy, że zyski, jakie generują spółki determinują zachowanie cen akcji tych spółek w średnim terminie, a więc w okresie od 1 do 5-6 lat. Dziś przejdziemy od teorii do praktyki i pokażemy jak przełożyć trwający od października rynkowy rollercoaster (obecnie będący w fazie dynamicznego „zjazdu”) na percepcję inwestorów odnośnie perspektyw zmiany zysków spółek na jedną akcję (z ang. EPS – earnings per share). Zanim przejdziemy do meritum, mniej wtajemniczonym czytelnikom wyjaśniamy, że przez pojęcie „recesji zysków” rozumiemy spadek zysków w ujęciu rocznym. Recesją zysków nazwiemy więc sytuację, w której zysk spółki X w roku 2019 wyniesie 90 jednostek pieniężnych, podczas gdy w 2018 było to 100 jednostek pieniężnych.

Globalna społeczność analityczna (powiedzmy, że jest to podzbiór społeczności inwestycyjnej ogółem) prognozuje, że globalnie EPS spółek wzrośnie w 2019 roku o 8,2% (jeszcze trzy miesiące temu uważała, że będzie to wzrost o 9,7%). Patrząc z kolei na zachowanie globalnego rynku akcji i jego wyprzedzający charakter w stosunku do rzeczywistych zysków spółek, należałoby się spodziewać nie tyle jakiegokolwiek wzrostu co raczej spadku EPS w 2019. Doskonale widać to na poniższym wykresie.  

[center]
Wykres 1 – Zachowanie cen akcji (Equity performance YoY) względem rzeczywistego wzrostu zysków na jedną akcję 12 miesięcy później [EPS Growth YoY (12m lag)]  (2004-2018)
[/center]

[center]
Źródło: Citigroup
[/center]

 W takiej sytuacji należałoby się zastanowić kto ma rację – rynek czy analitycy. Nasza odpowiedź na to pytanie jest następująca: zarówno rynek, jak i analitycy się mylą, w tym sensie, że rynek przereagował nieco in minus w szacowaniu perspektyw dla zysków spółek. Z kolei analitycy, jak to mają w zwyczaju, także przereagowali, ale in plus. W ostatnich latach (wyjątek stanowią tu lata 2017-2018) początkowy optymizm analityków z czasem malał, a prognozy były rewidowane w dół. Prognozy na 2019 rok powoli zaczynają wpisywać się w tę tendencję. Widać to na poniższym wykresie.  

[center]
Wykres 2 – Rewizja prognoz zmiany globalnych zysków przez analityków (tzw. konsensus rynkowy) w miarę upływu czasu (2011-2019)
[/center]

[center]
Źródło: Citigroup
[/center]

  Jak również widać na powyższym wykresie 2018 rok będzie bardzo dobrym rokiem dla zysków spółek (wzrost ponad 15-procentowy). Globalny rynek akcji zdyskontował te bardzo dobre perspektywy z nawiązką w roku 2017 (z 12-miesięcznym wyprzedzeniem). My uważamy, że rok 2019 będzie dużo gorszy (jednocyfrowy wzrost zysków, raczej bliżej zera niż dziesięciu procent), ale obecne zachowanie rynku postrzegamy jako przereagowanie pogarszających się perspektyw rynkowych, będących odzwierciedleniem zbliżającego pogorszenia się koniunktury w realnej gospodarce.


Niniejszy materiał odzwierciedla opinie i wiedzę jego autorów na dzień jego sporządzenia oraz został wydany jedynie w celach informacyjnych i nie jest ofertą ani zachętą do dokonywania transakcji kupna lub sprzedaży papierów wartościowych lub innych instrumentów finansowych. Komentarz nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej, analizy inwestycyjnej, analizy finansowej ani innej rekomendacji o charakterze ogólnym dotyczącej transakcji w zakresie instrumentów finansowych, o których mowa w ustawie z dnia  29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi.

Czym jest fundusz absolutnej stopy zwrotu (i czym nie jest) [część 2]

Dziś kolejna porcja wiedzy na temat funduszy absolutnej stopy zwrotu (z ang. absolute return). W zeszłym tygodniu przedstawiliśmy wam krótką charakterystykę tej formy inwestowania (mikołajkowy artykuł z 6 grudnia Czym jest fundusz absolutnej stopy zwrotu (i czym nie jest) [część 1]. Dziś skupimy się na zaletach oraz wadach inwestowania absolute return.

Niewątpliwie, jeżeli dobrze wybierzemy fundusz absolutnej stopy zwrotu, jego główna zaleta wynika już z definicji tego produktu – powinien dostarczyć nam pozytywnej stopy zwrotu niezależnie od koniunktury rynkowej. Sam wybór nie jest jednak prostą sprawą, o czym boleśnie przekonała się w tym roku dosyć spora rzesza rodzimych inwestorów. O tym jak powinien wyglądać proces analizy i wyboru takiego funduszu napiszemy za tydzień. Dużą zaletą funduszy absolutnej stopy zwrotu jest to, że dzięki stosowaniu niestandardowych technik inwestycyjnych oraz instrumentów finansowych opartych np. o kursy walut czy towary, w okresach podwyższonej zmienności mogą one zachowywać się w sposób odmienny od tradycyjnych klas aktywów takich jak akcje czy obligacje. Obecność absolute return w portfelu pozwala więc zniwelować straty generowane przez tradycyjne klasy aktywów (cały czas przy założeniu, że właściwie wybraliśmy fundusz o takiej charakterystyce). Doskonale widać to na poniższym wykresie, na którym zestawiliśmy zachowanie portfela złożonego w 50% z akcji i 50% z obligacji z portfelem złożonym w 37,5% z akcji, 37,5% z obligacji i 25% z wybranych funduszy absolutnej stopy zwrotu o charakterze multi-strategy.  

[center]
Wykres – Zachowanie portfela inwestycyjnego złożonego w 50% z akcji i 50% z obligacji oraz portfela złożonego w 37,5% z akcji, 37,5% z obligacji i 25% absolute return (listopad 2014 – listopad 2017)
[/center]

[center]
Akcje reprezentowane przez indeks MSCI World, obligacje  przez indeks FTSE G7 Government Bond, a absolute return przez indeks UAIX Multi-strategy
[/center][center]
Źródło: money.net, alternativeucits.com, obliczenia własne
[/center]
  Dociekliwi czytelnicy zadadzą zapewne pytanie – skoro absolute return to taka „cudowna” klasa aktywów, która zarabia niezależnie od koniunktury to po co nam akcje i obligacje w portfelu? Jeżeli dobrze zrozumiemy zasadę działania tej klasy aktywów to odpowiedź jest prosta – w okresach dobrej koniunktury na tradycyjnych klasach aktywów zarobimy przy akceptowalnym poziomie ryzyka więcej. Pamiętajmy, że stopą odniesienia dla funduszu absolute return jest stopa wolna od ryzyka (z ang. risk free rate), a jednocześnie im większy oczekiwany zwrot, tym większe ryzyko. Dodatkowo fakt, że produkty te są bardziej skomplikowane sprawia, czego nikt wprost nie powie, że łatwiej o błędną decyzję podjętą przez zarządzającego, a  więc nie jest to klasa aktywów dla inwestorów, którzy praktycznie nie akceptują ryzyka inwestycyjnego. Zresztą jest to jedna z wad tych produktów – często są one na tyle skomplikowane, że ciężko zrozumieć co jest determinantą stopy zwrotu. Zasadniczo jeżeli z kolei nie rozumiemy w jaki sposób fundusz zarabia dla nas pieniądze to sugerujemy takich rozwiązań unikać lub skorzystać z pomocy profesjonalnego podmiotu świadczącego usługi doradztwa inwestycyjnego.

Zaletą tej formy lokowania kapitału jest wysoka płynność, a więc możliwość szybkiego spieniężenia inwestycji, co nie jest zasadą w przypadku dużej grupy inwestycji alternatywnych (do której zalicza się absolute return), takich jak inwestycje w nieruchomości czy private equity. W krajach rozwiniętych inwestycyjnie (np. krajach „starej” Unii Europejskiej), fundusze absolute return dostępne dla statystycznego Kowalskiego, dają możliwość wycofania środków na bazie dziennej lub co najwyżej tygodniowej i mają formułę otwartą.

Przechodząc do wad można wskazać głównie to o czym już napisaliśmy – ze względu na to, że fundusze absolutnej stopy zwrotu nie są klasą jednorodną i mogą stosować wiele skomplikowanych technik inwestycyjnych, ich analiza i wybór odpowiedniego rozwiązania może być nie lada wyzwaniem i wymaga specjalistycznej wiedzy. Różnorodność tej klasy aktywów sprawia, że często utrudnione jest porównanie funduszy absolute return między sobą.

Wadą może być też niestandardowa zazwyczaj struktura opłat jakie pobierają te produkty od klientów. W klasycznym funduszu akcyjnym czy obligacyjnym jest to zazwyczaj jedynie opłata za zarządzanie. W funduszu absolutnej stopy zwrotu dochodzi tzw. opłata za sukces jakim jest osiągnięcie stopy zwrotu powyżej zdefiniowanej stopy odniesienia. Bardzo ważna jest ocena przez inwestora, co nie jest rzeczą prostą, w jaki sposób mechanizm pobierania takiej opłaty jest skonstruowany. Pomoże zrozumienie takich pojęć jak soft hurdle rate, hard hurdle rate czy high water mark, które wyjaśnimy za tydzień. Również za tydzień przedstawimy krótki proces analizy i wyboru tego typu produktów.

Czy zachowanie amerykańskich obligacji skarbowych sygnalizuje nadchodzącą recesję?

W minionym tygodniu globalna społeczność inwestycyjna żyła dwoma wydarzeniami – rozwojem sytuacji w chińsko-amerykańskiej „wojnie” handlowej oraz zachowaniem amerykańskich obligacji skarbowych. Na temat pierwszego z tych wydarzeń szerzej rozpisywaliśmy się tydzień temu (artykuł z 3 grudnia Czy układ chińsko – amerykański był kluczowy dla ryzykownych aktywów w krótkim terminie?), a że nie przywykliśmy do podejmowania czy rewidowania opinii inwestycyjnych na podstawie informacji z internetowych serwisów społecznościowych (w tym wypadku Twitter’a), to nie będziemy do tematu na razie wracać, podtrzymując tezę z zeszłego tygodnia.

Za dużo ciekawsze zjawisko uważamy szeroko komentowane przez inwestorów zjawisko odwrócenia krzywej dochodowości amerykańskich obligacji skarbowych (z ang. yield curve inversion). O tym co oznacza to zjawisko pisaliśmy szerzej w artykułach z dnia 8 października Czy niedźwiedź czai się tuż za rogiem? i 15 października Zmienność rynkowa, a kształt krzywej dochodowości). Przypominając jednym zdaniem – zjawisko yield curve inversion historycznie zasygnalizowało trzy ostatnie recesje w gospodarce amerykańskiej. Rzekome odwrócenie krzywej spowodowało więc, do spółki z informacjami z Twitter’a, nie lada popłoch wśród inwestorów. W artykule z 15 października wskazywaliśmy, że w miarę jak zjawisko yield curve inversion będzie postępować, należy spodziewać się stopniowego wzrostu zmienności rynkowej i ta teza obecnie się realizuje.

Dalecy jednak jesteśmy od stwierdzenia, że zjawisko to się dokonało. W okresach dużej nerwowości wśród inwestorów często pojawiają się tezy, które mają zwiastować nadchodzącą katastrofę. My w ten sposób postrzegamy to zeszłotygodniowe zamieszanie. Nie negujemy informacji, że rzeczywiście w przypadku amerykańskich obligacji skarbowych 2-letnich i 5-letnich zjawisko odwrócenia krzywej (5Y-2Y) miało miejsce (mniej wtajemniczonym wyjaśniamy – rentowność obligacji 2-letnich wzrosła powyżej rentowności obligacji 5-letnich). Traktowanie tego jako sygnału zbliżającej się recesji jest szukaniem argumentów na poparcie tej tezy niejako „na siłę” – dużo bardziej efektywną i powszechnie stosowaną miarą sygnalizującą recesję są różnice w rentowności obligacji 10-letnich i 2-letnich (10Y-2Y) lub o jeszcze krótszym terminie zapadalności – w ich przypadku do zjawiska odwrócenia krzywej jeszcze trochę brakuje. W przypadku różnicy w rentowności obligacji 10-letnich i 3-miesięcznych bonów skarbowych (z ang. US Treasury Bills) (10Y-3M), czy preferowanej przez amerykańską Rezerwę Federalną różnicy między kosztem pieniądza 18-miesięcznego za 3 miesiące mierzonym tzw. 3-miesięcznym kontraktem terminowym na stopę procentową (z ang. Forwad Rate Agreement), a obecnym koszem 3-miesięcznego pieniądza (3M/18M3M) także nie doszło jeszcze do yield curve inversion.

[center]
Wykres – Nachylenie wybranych amerykańskich krzywych dochodowości 5Y-2Y, 10Y-3M, 10Y-2Y i 3M/18M3M
[/center]

 

[center]
Źródło: Citigroup
[/center]

  Zgodnie z szacunkami analityków Citigroup odwrócona krzywa dochodowości 5Y-2Y sygnalizuje 21,5-procentowe prawdopodobieństwo recesji w amerykańskiej gospodarce w ciągu nadchodzących 12 miesięcy. Inne przywołane krzywe mają statystycznie większe znaczenie. Krzywa 10Y-3M obecnie sugeruje 24-procentowe prawdopodobieństwo recesji (37-procentowe jeżeli ulegnie odwróceniu),  krzywa 3M/18M/3M szacuje obecnie ryzyko recesji na 15% (27% jeżeli ulegnie odwróceniu).


Niniejszy materiał odzwierciedla opinie i wiedzę jego autorów na dzień jego sporządzenia oraz został wydany jedynie w celach informacyjnych i nie jest ofertą ani zachętą do dokonywania transakcji kupna lub sprzedaży papierów wartościowych lub innych instrumentów finansowych. Komentarz nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej, analizy inwestycyjnej, analizy finansowej ani innej rekomendacji o charakterze ogólnym dotyczącej transakcji w zakresie instrumentów finansowych, o których mowa w ustawie z dnia  29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi.

Czym jest fundusz absolutnej stopy zwrotu (i czym nie jest) [część 1]

Ze względu na duże zainteresowanie naszym edukacyjnym mini cyklem o pasywnym inwestowaniu, zdecydowaliśmy się pójść za ciosem i wziąć na tapetę inny popularny do niedawna wśród rodzimych inwestorów sposób inwestowania, jakim jest absolutna stopa zwrotu (z ang. absolute return). Co prawda podejście rodzimych inwestorów do tej formy lokowania kapitału jest ostatnio w niełasce, ale my zdecydowaliśmy się, kontynuując naszą edukacyjną misję pracy u podstaw, podjąć temat. Nawiązując do pasywnego inwestowania, uważamy, że podejście absolute return jest doskonałym uzupełnieniem klasycznego inwestowania w akcje i obligacje opartego na stopie odniesienia, czyli tzw. podejścia relatywnego (z ang. relative return). Mając bezpośrednio do czynienia z absolutną stopą zwrotu przez ostatnie 4 lata zarówno na rynku polskim, jak i na rynkach zagranicznych, chętnie podzielimy się spostrzeżeniami na temat tej klasy aktywów. Temat ten jest dosyć obszerny, więc ponownie poświęcimy mu dwa lub trzy artykuły – w dzisiejszym skupimy się na krótkiej charakterystyce tej formy inwestowania.

Na rodzimym rynku podejście absolute return stało się popularne w ostatnich latach za sprawą kilku niezależnych firm zarządzających aktywami. Na świecie nie jest to jednak podejście nowe – dosyć powiedzieć, że pierwszy fundusz absolutnej stopy zwrotu powstał w Stanach Zjednoczonych w 1949 roku. Z czasem ta technika inwestowania stała się jedną z najpopularniejszych na świecie i spowodowała wysyp produktów inwestycyjnych nazywanymi funduszami hedgingowymi (z ang. hedge funds), których podejście inwestycyjne opiera się właśnie na absolutnej stopie zwrotu. Próbując scharakteryzować to podejście w jednym zdaniu można napisać, że jego celem jest generowanie dodatniej stopy zwrotu niezależnie od warunków rynkowych (od siebie dodalibyśmy, znając m.in. oczekiwania rodzimych inwestorów, że w horyzoncie jednorocznym). Często błędnie uważa się, że w podejściu tym nie ma stopy odniesienia – oczywiście jest i jest nią stopa wolna od ryzyka (z ang. risk free rate). Zasadniczo fundusze absolute return powinny dostarczać stopę zwrotu wyższą od risk free rate. Powszechnie, chociaż nie jest to w pełni poprawne metodologicznie, w praktyce za taka stopę można uznać rentowność krótkoterminowych obligacji skarbowych (w USA tzw. Treasury Bills – krótkoterminowych obligacji skarbowych o terminie zapadalności nie dłuższym niż 1 rok. W Polsce pewnie umownie mogłaby to być rentowność bonów skarbowych).

Ze zdefiniowaną w ten sposób stopą odniesienia wiąże się pierwsza istotna cecha tych produktów – to nie są wehikuły, które mają osiągać stopę zwrotu analogiczną do stóp zwrotu z rynku akcji czy obligacji w okresach dobrej koniunktury, niezależnie od tego jak w rzeczywistości ta koniunktura wygląda. Zasadniczo, jak każdy produkt inwestycyjny, wpadają one w prostą zależność zysku od ryzyka, którą obrazuje poniższy wykres. Można ją streścić w krótki sposób – im większy oczekiwany zysk, tym większe ryzyko inwestycji.

[center]
Wykres 1 – Relacja oczekiwanej stopy zwrotu (zysku) do ryzyka inwestycji
[/center]

[center]
Źródło: Obliczenia własne
[/center]

Oczywiście fundusze absolutnej stopy zwrotu stosują niestandardowe techniki inwestycyjne, obce dla klasycznego podejścia relative return, takie jak krótka sprzedaż, posługiwanie się instrumentami pochodnymi (np. opcje, futures), arbitraż czy stosowanie dźwigni. Sprawia to, że przy danym poziomie ryzyka mogą generować stopę zwrotu nieco wyższą niż relative return, ale bzdurą jest powszechnie panujący do niedawna na rodzimym rynku pogląd, że fundusz absolutnej stopy zwrotu może wygenerować stopę zwrotu np. trzy czy cztery razy wyższą od stopy wolnej od ryzyka przy ryzyku na poziomie zbliżonym do risk free rate (czyli de facto praktycznie bez ryzyka). Im wyższa oczekiwana stopa zwrotu tym wyższe ryzyko – koniec i kropka.

Z założeniem generowania dodatniej stopy zwrotu niezależnie od warunków rynkowych wiąże się jeszcze jedna istotna cecha tych produktów – instrumenty finansowe, które są używane do wypracowania tej stopy znajdujące się w portfelu funduszu, powinny być płynne. Krótko mówiąc – powinien istnieć aktywny rynek, na którym można te instrumenty w łatwy sposób kupić i sprzedać bez wpływania na ich cenę. Oczywiście fundamenty danej inwestycji są ważne, ale jak wiedzą nasi czytelnicy (artykuły z dnia 11 października Kupuj, bo jest tanio – czy wycena to dobre narzędzie prognostyczne?, 18 października Sentyment prawdę Ci powie, czyli jak inwestować w krótkim terminie i 25 października Zyski, czyli średnioterminowy drogowskaz rynkowy) ich wartość prognostyczna nabiera znaczenia w okresie zdecydowanie dłuższym niż 1 rok. Bazowanie jedynie na fundamentach, nie wpisuje się więc w cel inwestycyjny podejścia absolutnej stopy zwrotu. Aby zaspokoić oczekiwania inwestorów i jednocześnie nie stwarzać iluzji stopy zwrotu i bezpieczeństwa, konieczne jest aktywne reagowanie na sentyment rynkowy w krótkim terminie i dostosowywanie do tego sentymentu portfela funduszu. Zaryzykujemy tezę, że bez dostępu do wystarczająco płynnego rynku jest to niemożliwe. Jak widać na poniższym wykresie, na którym pokazane jest zagregowane zachowanie najpopularniejszych na polskim rynku strategii absolute return, ale dla funduszy operujących na terenie „starej” Unii Europejskiej, strategie te mogą w dłuższym terminie stanowić wartość dodaną jeżeli trzymamy się zasad, o których piszemy powyżej (chociaż i tu są wyjątki, np. strategia global macro).

[center]
Wykres 2 – Zagregowane zachowanie wybranych funduszy absolute return spełniających kryteria UCITS*
[/center]

[center]
UCITS (z ang. Undertakings for Collective Investments in Transferable Securities) – przedsiębiorstwo zbiorowego inwestowania w zbywalne papiery wartościowe, uregulowane na poziomie europejskim w formie dyrektyw Rady UE (inaczej fundusze inwestycyjne)
[/center]

[center]
Źródło: alternativeucits.com
[/center]

Czy układ chińsko – amerykański był kluczowy dla ryzykownych aktywów w krótkim terminie?

Nasi uważni czytelnicy wiedzą, że nauczeni doświadczeniami z przeszłości, unikamy prognozowania wyników wydarzeń politycznych (artykuły z 8 października Czy niedźwiedź czai się tuż za rogiem? i 29 października Jak wybory do amerykańskiego Kongresu mogą wpłynąć na rynki finansowe?). Zasadne wydaje się więc zadanie pytania: jak inwestujemy w obliczu medialnej ofensywy, z której wynika, że rozwój wydarzeń w chińsko-amerykańskiej „wojnie handlowej”, a konkretnie rezultat rozmów na linii Donald Trump (prezydent Stanów Zjednoczonych – USA) – Xi Jinping (prezydent Chińskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej – ChRLD) podczas szczytu 20 najbardziej uprzemysłowionych państw świata (G20) w Buenos Aires, będzie kluczowy dla zachowania rynków? Szczyt już za nami, rezultat rozmów jest znany, rynki zareagowały bardzo pozytywnie na deklarację obu prezydentów i kontynuują wzrosty zapoczątkowane w zeszłym tygodniu.

W dzisiejszym artykule, niejako ex post, pokażemy więc dlaczego warto było podjąć ryzyko po październikowo-listopadowej przecenie w obliczu dwóch wydarzeń politycznych (wystąpienie prezesa FED Jeromea Powella oraz wspomnianego szczytu G20), nie próbując „zgadywać” ich rezultatu. Jeżeli nie znamy aktorów tych wydarzeń (prezesa FED, a przede wszystkim prezydentów USA i ChRLD lub osób z ich najbliższego otoczenia), to próba przewidzenia ich wyniku jest niczym innym jak „zgadywaniem”, którego skuteczność można porównać do prognozowania rezultatu rzutu monetą.

Aby przypomnieć istotne determinanty zachowania rynków w krótkim terminie, odsyłamy do naszego artykułu z dnia 18 października Sentyment prawdę Ci powie, czyli jak inwestować w krótkim terminie. Październikowo-listopadowa przecena na rynku akcji spowodowała, że wiele wskaźników sentymentu „zawędrowało” w okolice obszarów paniki (czyt. bardzo negatywnego nastawienia inwestorów). Jak widać na wykresie poniżej, wskaźnik apetytu na ryzyko publikowany przez nasz ulubiony bank inwestycyjny (ten „od wykonywania roboty Boga”) w zeszłym tygodniu znalazł się w obszarze uznawanym za bardzo negatywne nastawienie inwestorów („panika”).

[center]
Wykres 1 – Wskaźnik apetytu na ryzyko (risk appetite indicator)
[/center]

[center]
Źródło: Goldman Sachs
[/center]

 Historycznie, a wskaźnik jest liczony od 1991 roku, przy osiągnięciu takiej wartości, w kolejnych 3- i 6-miesięcznych okresach amerykański rynek akcji wzrastał odpowiednio 3,4% i 6,5%, a prawdopodobieństwo wzrostów wynosiło odpowiednio 72% (okres 3-miesięczny) i 71% (okres 6-miesięczny). Krótko mówiąc, abstrahując od wydarzeń politycznych, prawdopodobieństwo tego, że zarobimy, było zdecydowanie wyższe niż ryzyko poniesienia straty patrząc jedynie na wskaźniki rynkowe (wspomniany wskaźnik apetytu na ryzyko jest zagregowaną miarą kilku powszechnie znanych miar rynkowych). Przeciwnicy takiego podejścia podniosą zapewne argumenty, że szczyt koniunktury już za nami, wskaźniki wyprzedzające sygnalizują nadchodzące spowolnienie gospodarcze i wzrasta ryzyko recesji w perspektywie najbliższych lat. My się z tym ogólnie zgadzamy, ale jednocześnie uważamy, że w krótkim terminie (do 1 roku) negatywny sentyment rynkowy, z którego apogeum mieliśmy do czynienia przed tygodniem, sugeruje, że inwestorzy, jak to zazwyczaj bywa w momentach „paniki”, ten scenariusz zdyskontowali już z nawiązką. Doskonale widać to na poniższym wykresie zestawiającym najpopularniejszy wskaźnik wyprzedzający koniunktury jakim jest PMI (z ang. Purchasing Manager Index) z zachowaniem globalnego indeksu akcyjnego, zarówno z uwzględnieniem Stanów Zjednoczonych (MSCI AC World), jak i bez udziału Stanów Zjednoczonych (MSCI AC World ex-US).

[center]
Wykres 2 – Zachowanie globalnego rynku akcji z uwzględnieniem amerykańskiego rynku akcji (MSCI AC World) i bez amerykańskiego rynku (MSCI AC World ex-US) względem globalnego wskaźnika PMI dla przemysłu (Global PMI)
[/center]

[center]
Źródło: Goldman Sachs
[/center]


  Niniejszy materiał odzwierciedla opinie i wiedzę jego autorów na dzień jego sporządzenia oraz został wydany jedynie w celach informacyjnych i nie jest ofertą ani zachętą do dokonywania transakcji kupna lub sprzedaży papierów wartościowych lub innych instrumentów finansowych. Komentarz nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej, analizy inwestycyjnej, analizy finansowej ani innej rekomendacji o charakterze ogólnym dotyczącej transakcji w zakresie instrumentów finansowych, o których mowa w ustawie z dnia  29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi.

Inwestowanie pasywne – hit czy kit? (część 3 – ostatnia)

Dzisiejszy wpis kończy nasz edukacyjny mini cykl na temat pasywnego inwestowania. W ciągu ostatnich dwóch tygodni przybliżyliśmy czytelnikom czym jest pasywne inwestowanie oraz jakie są jego zalety artykuł z 16 listopada _[Inwestowanie pasywne – hit czy kit? (część 1)]_ oraz wskazaliśmy główne wady tej formy lokowania kapitału artykuł z 22 listopada _[Inwestowanie pasywne – hit czy kit? (część 2)]_ Analizując argumenty za i przeciw pasywnemu inwestowaniu, potwierdzamy to o czym napisaliśmy dwa tygodnie temu – przy inwestowaniu w tradycyjne klasy aktywów jakimi są akcje i obligacje oraz przy odpowiednim wyborze instrumentu dla nas jest to hit. W dzisiejszym artykule wyjaśnimy na co należy zwracać uwagę przy wyborze pasywnych instrumentów (z naciskiem na ETFy – najpopularniejszy sposób na pasywne inwestycje) aby taka inwestycja nie stała się jednak tytułowym kitem.

Część wskazówek „przemycaliśmy” już w poprzednich wpisach – dziś to usystematyzujemy oraz uzupełnimy o dodatkowe informacje, których nie zawarliśmy w poprzednich artykułach. Chcemy jednocześnie zaznaczyć, że traktujemy nasz cykl jako swoistą pracę u podstaw. Jeżeli więc czytelniku spodziewasz się skomplikowanych i złożonych analiz, to musimy cię zawieść, postaramy się żeby było prosto i przejrzyście. Zaczynamy:

  1. Zgodnie z dostępnymi statystykami na świecie na koniec 2017 roku było zarejestrowanych 4 535 różnych ETFów, które są emitowane przez dziesiątki różnych podmiotów – jest to bardzo szybko rosnący segment rynku zarządzania aktywami, więc nie powinno dziwić, że coraz większa liczba instytucji finansowych chce być na nim obecna. My sugerujemy żeby początkujący inwestor, amator pasywnego lokowania kapitału, skupił się na produktach dostarczanych przez kilku globalnych liderów branży – są to instytucje z wieloletnim doświadczeniem w tworzeniu i zarządzaniu ETFami, więc dają swoistą rękojmię tego, że mamy do czynienia z prawidłowo funkcjonującymi produktami. Chcąc uniknąć posądzeń o rekomendację konkretnych podmiotów, możemy tylko ograniczyć się do podpowiedzi, że trzech największych graczy na tym rynku zarządzało na dzień 23 listopada 2018 tego roku ETFami o wartości aktywów na poziomie 2,9 biliona dolarów amerykańskich (USD), co stanowiło 73% ogólnej wartości aktywów powierzonych do funduszy ETF globalnie. Liczba zarządzanych przez te instytucje ETFów wynosiła na ten dzień 1 206 funduszy. Jednym zdaniem – jest z czego wybierać. Nie odmawiamy oczywiście umiejętności i dobrych zamiarów mniejszym emitentom, ale podwyższone ryzyko inwestycji (o którym bardziej szczegółowo poniżej), a w konsekwencji konieczność bardziej szczegółowej analizy, która może być trudna do przeprowadzenia dla początkującego inwestora, sprawia, że przynajmniej na początku naszej przygody z pasywnym inwestowaniem powinniśmy ich unikać.
  2. Inwestujmy w ETFy – to najbezpieczniejszy rodzaj inwestycji ze zbioru pasywnych instrumentów finansowych zgrupowanych pod pojęciem ETP (z ang. Exchange-Traded Products). Wspominaliśmy już o ETNach, które niosą ze sobą ryzyko kredytowe emitenta, więc proces inwestycyjny wymaga w ich przypadku przeprowadzenia przynajmniej podstawowej analizy kredytowej emitenta. Na rynku istnieją jeszcze tzw. ETC (z ang. Exchange-Traded Commodities). Są to fundusze, których zadaniem jest śledzenie zachowania cen pojedynczych towarów (z ang. commodities). Niestety w przypadku większości z tych produktów ze względu na specyfikę inwestowania w towary (zazwyczaj za pomocą instrumentów pochodnych, a nie fizycznie kupując i przechowując dany towar – wyjątek stanowią niektóre fundusze inwestujące w złoto) wychodzi to nie do końca tak jak powinno. Jako przykład podajemy zachowanie funduszu mającego śledzić zachowanie cen ropy naftowej WTI.

[center]
Wykres 1 – Porównanie zachowania ceny ropy naftowej WTI oraz funduszu ETC, który z założenia ma śledzić zachowanie cen ropy naftowej WTI (listopad 2008 – październik 2018)
[/center]

[center]
Źródło: money.net, obliczenia własne
[/center]

  1. Unikajmy ETFów z wbudowanym tzw. mechanizmem dźwigni (z ang. leverage), które z założenia mają naśladować zwielokrotnione zachowanie indeksu, który śledzą (x2, x3, itd.) oraz tzw. odwróconych (z ang. inverse), które mają za zadanie odwzorować odwrotność zachowania indeksu (przy jego spadkach rosnąć, przy wzrostach spadać). W tych produktach podobnie, jak w przypadku ETC, to zwielokrotnione lub odwrócone naśladowanie w terminie dłuższym niż 1 dzień wychodzi zazwyczaj kiepsko, zwłaszcza jeżeli mamy do czynienia ze zmiennym zachowaniem się indeksu (brak wyraźnego trendu wzrostowego lub spadkowego). Analogicznie jak w przypadku ETC, można wyjaśnić to specyfiką inwestowania z dźwignią lub odwróconego – też potrzebujemy do tego instrumentów pochodnych.
  2. Wybierajmy ETFy, które:
    1. śledzą zachowanie indeksu, który jest obliczany i dostarczany przez niezależny od emitenta podmiot, i który jest jednocześnie reprezentatywnym indeksem dla danego rynku czy segmentu rynku (np. dla szerokiego amerykańskiego rynku akcji takim indeksem będzie S&P500, dla europejskiego rynku akcji Stoxx600 lub MSCI Europe, dla amerykańskich obligacji korporacyjnych o ratingu spekulacyjnym Markit iBoxx USD Liquid High Yield, itd.);
    2. dobrze odwzorowują zachowanie indeksu, który mają naśladować – w profesjonalny sposób miarą, która nas o tym poinformuje jest tzw. tracking error – im jego wartość niższa tym lepiej, a odwzorowanie jest dokładniejsze.W mniej profesjonalny sposób można po prostu porównać wykres ETFa z wykresem indeksu – powinny one praktycznie się pokrywać, a w dłuższym czasie ETF powinien odstawać od indeksu jedynie o wartość kosztów związanych z zarządzaniem (mierzonych tzw. wskaźnikiem kosztów całkowitych – TER);
    3. mają wystarczająco wysoki poziom aktywów pod zarządzaniem – dzięki temu będziemy mieli pewność, że ETF jest wystarczająco płynny (cieszy się dużym zainteresowanie inwestorów), a tym samym zjawisko premii lub dyskonta ceny do wartości aktywów netto na jednostkę uczestnictwa (WANJU), które opisywaliśmy w poprzednim artykule, będzie zminimalizowane; najpopularniejsze ETFy nie będą miały ze spełnieniem tego warunku najmniejszego problemu – wartość ich aktywów często liczona jest w miliardach USD czy euro (EUR); jeżeli jednak chcemy inwestować w mniej popularne produkty to dla nas wartością graniczną zazwyczaj były aktywa na poziomie minimum 50 mln USD czy EUR;
    4. mają niskie koszty zarządzania mierzone TER – mając do wyboru kilka ETFów, które spełniają warunki opisane w pkt 1-4 ppkt 1-4 i śledzą zachowanie tego samego indeksu, starajmy się wybrać ten, który ma najniższy TER; zabrzmi to banalnie, ale koszty inwestycji poniesiemy na pewno, wynik jest z kolei niewiadomą uzależnioną od zachowania danego indeksu; wysokość kosztów jest więc istotnym czynnikiem wpływającym na końcową stopę zwrotu.

[center]
Wykres 2 – Wzrost wartości hipotetycznych 10 000 USD zainwestowanych w indeks (niebieska linia) oraz fundusz ETF śledzący zachowanie tego indeksu (zielona linia) w okresie ostatnich 10 lat
[/center]

[center]
Źródło: ishares.com
[/center]

Na tym kończymy nasz mini proces edukacyjno – inwestycyjny. Sam proces analizy i doboru funduszu ETF nie jest więc niczym skomplikowanym. Dla inwestora, który nie ma kłopotów z wyborem oraz założeniem zagranicznego rachunku maklerskiego oraz samodzielnym zabezpieczeniem ryzyka walutowego, dodanie ETFów do portfela inwestycyjnego nie powinno być trudne. Odpowiedź na pytanie czy na takiej inwestycji zarobimy jest już mniej oczywista i jest uzależniona od wyboru klasy aktywów, rynku czy segmentu rynku, w który za pomocą ETFa chcemy zainwestować. Zawsze, jeżeli nie czujemy się wystarczająco komfortowo z samodzielnym inwestowaniem pasywnym, można także skorzystać z pomocy licencjonowanych podmiotów, które specjalizują się w tego typu usługach. Na polskim rynku co prawda praktycznie nie ma takich podmiotów, ale mamy przeczucie, że w ciągu najbliższego roku lub dwóch się to zmieni.

Liczymy na to, że nasz 3-częściowy cykl przybliżył Państwu tajniki inwestowania pasywnego. Jeżeli mają jeszcze Państwo pytania lub coś nie zostało wystarczająco wyjaśnione – zapraszamy do kontaktu mailowego: kontakt@rsinvestments.pl. Chętnie odpowiemy na dodatkowe pytania związane z inwestowaniem pasywnym – oczywiście pod warunkiem, że udzielenie odpowiedzi nie będzie nosiło znamion świadczenia usług maklerskich, do których świadczenia nie posiadamy obecnie odpowiednich uprawnień.