Konflikt handlowy pomiędzy Stanami Zjednoczonymi, a Chinami jest jednym z głównych wydarzeń gospodarczych, któremu uwagę poświęca społeczność inwestycyjna oraz media w tym roku. Mniej wtajemniczonym czytelnikom wyjaśniamy, że konflikt ten nazwany „wojną handlową”, polega na nakładaniu na siebie ceł na towary będące przedmiotem handlu pomiędzy tymi dwoma krajami. Nie jest przedmiotem tego artykułu szczegółowy opis genezy i przebiegu tej „wojny”. Tytułem krótkiego wstępu, ograniczamy się jedynie do wyjaśnienia, że początku tego sporu można doszukiwać się w deklaracji wyborczej prezydenta Donalda Trumpa, który obiecał swoim wyborcom, że ukróci niesprawiedliwe traktowanie Stanów Zjednoczonych w relacjach handlowych z Chinami, którego skutkiem jest blisko 500-miliardowy deficyt handlowy oraz kradzież amerykańskiej własności intelektualnej.
Wśród globalnej społeczności inwestycyjnej dominuje pogląd, że Stany Zjednoczone z tego konfliktu wychodzą obecnie zwycięsko. Patrząc na zachowanie giełd amerykańskiej i chińskiej, nie sposób się z tym stwierdzeniem nie zgodzić (wykres poniżej).
[center]
Wykres 1 – Zachowanie indeksu giełdy amerykańskiej S&P500 oraz indeksów chińskich giełd w Szanghaju (Shanghai Composite) i Shenzen (Shenzen Component) w 2018 roku
[/center]
[center]
Źródło: Citigroup
[/center]
Podczas gdy S&P500 po październikowo-listopadowej przecenie jest nieznacznie poniżej poziomu z końca zeszłego roku (-1,5%) to wspomniane indeksy z Chin przeceniły się odpowiednio o 22% (Shanghai Composite) i 30,8% (Shenzen Component). My w naszym dzisiejszym artykule skupiamy się jednak na tym jakie efekty owa wojna wywiera na sferę realną gospodarki i czy rzeczywiście pierwotny cel wywołania tego sporu przez prezydenta Trumpa (ograniczenie deficytu handlowego na linii USA – Chiny) został osiągnięty. Patrząc na dane dotyczące wymiany handlowej na linii USA-Chiny za pierwsze trzy kwartały tego roku śmiemy wątpić. Deficyt handlowy USA z Chinami wzrósł do 305,4 miliardów USD w tym roku z 276,6 miliardów USD w analogicznym okresie w roku ubiegłym.
Jak pokazują statystyki, rzeczywiste skutki działań administracyjnych, szczególnie w krótkim terminie, często odbiegają od zamierzonych. Częściowo można wyjaśnić to obecną siłą amerykańskiej gospodarki, która powoduje napędzanie importu m.in. przez amerykańskiego konsumenta. Jeżeli wierzyć anglojęzycznej prasie, to w obliczu zaistniałej sytuacji, niektórzy doradcy gospodarczy Trumpa sugerują mu „pół żartem, pół serio”, że najlepszym sposobem na ograniczenie deficytu handlowego byłoby wywołanie recesji.
„Porozumienie” chińsko-amerykańskie
Oczywiście nie znaczy to, że Chiny nie będą skłonne do osiągnięcia porozumienia ze Stanami Zjednoczonymi, którego rezultatem będzie złagodzenie konfliktu. Są one krajem rozwijającym się, który poprzez przedstawiony na początku artykułu kanał rynkowy i jego przełożenie na realną gospodarkę, ostatecznie może „oberwać” bardziej niż Wuj Sam. My osobiście uważamy, że w dobie globalizacji i multilateralnych powiązań handlowych, w świecie, w którym przepływ usług (a nie towarów) zaczyna odgrywać coraz istotniejszą rolę, działania protekcjonistyczne takie jak te wprowadzane przez obecną amerykańską administrację, w ostatecznym rozrachunku mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Nie trzeba daleko szukać. W tym roku znacząco wzrosła liczba spółek z indeksu S&P500, które wspominają podczas prezentacji kwartalnych wyników o cłach jako potencjalnie negatywnym czynniku dla przyszłych zysków. A giełda to w końcu barometr gospodarki – zarówno chińskiej, amerykańskiej, jak i każdej innej.
[center]
Wykres 2 – Liczba spółek z indeksu S&P500, które wyrażają obawy na temat potencjalnego wpływu ceł na przyszłe zyski
[/center]
[center]
Źródło: JP Morgan
[/center]
Niniejszy materiał odzwierciedla opinie i wiedzę jego autorów na dzień jego sporządzenia oraz został wydany jedynie w celach informacyjnych i nie jest ofertą ani zachętą do dokonywania transakcji kupna lub sprzedaży papierów wartościowych lub innych instrumentów finansowych. Komentarz nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej, analizy inwestycyjnej, analizy finansowej ani innej rekomendacji o charakterze ogólnym dotyczącej transakcji w zakresie instrumentów finansowych, o których mowa w ustawie z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi.