W dzisiejszym artykule nawiążemy pośrednio do zeszłotygodniowego posiedzenia amerykańskiego Federalnego Komitetu Otwartego Rynku (z ang. Federal Open Market Committee – FOMC), podczas którego według zgodnej opinii komentatorów rynkowych, FOMC zasygnalizował, że obecny cykl podwyżek stóp procentowych dobiegł końca. Nie zamierzamy z tym polemizować, chociaż my akurat „ręki za to nie dalibyśmy sobie uciąć” (ba – nie dalibyśmy sobie nawet uciąć małego palca).

Aby jednak nie zanudzać naszych czytelników kolejnym tekstem na temat tego co z zeszłotygodniowego posiedzenia Jerome’a Powella i spółki wynika, a co nie, postanowiliśmy skupić się na innym aspekcie związanym z polityką monetarną za Oceanem. Zastanowimy się mianowicie nad tym, czy zależność pomiędzy podażą pieniądza, a poziomem cen, profesjonalnie nazywana „ilościową teorią pieniądza” (dla bardziej wtajemniczonych dodamy, że w naszych rozważaniach pomijamy szybkość obiegu pieniądza oraz realną wielkość produkcji), ma w obecnej rzeczywistości sens.

Wszak zeszłotygodniowa decyzja FOMC była podyktowana m.in. brakiem widocznej presji inflacyjnej i to pomimo tego, że tempo przyrostu bazy monetarnej w Stanach Zjednoczonych (czyli podaż pieniądza) w latach 2005-2015 sprawia zapewne, że jeden z głównych propagatorów wspomnianej ilościowej teorii pieniądza – Milton Friedman, gdyby mógł – dosadnie powiedział by co o tym myśli (ten wybitny ekonomista, laureat nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii, zmarł w 2006 roku).

[center]
Wykres 1 – Wzrost bazy monetarnej w USA na tle inflacji konsumenckiej (Consumer Price Index – CPI) w różnych interwałach czasowych (wartości średnioroczne)
[/center]

alt text

[center]
Źródło: UBS
[/center]

Jak widać na powyższym wykresie, pomimo tego, że baza monetarna za Oceanem w latach 2005-2015 wzrastała rocznie trzykrotnie szybciej niż w okresie 1995-2005, to osiągnięty wtedy poziom inflacji CPI był niższy o 0,6 pkt % niż w poprzedzającym dziesięcioleciu.

Stany Zjednoczone nie są tu przypadkiem odosobnionym – z podobną sytuacją mamy do czynienia od dłuższego czasu w Japonii. Dług publiczny tego kraju wynosi 240% w relacji do PKB, bilans Banku Japonii jest większy niż japońska gospodarka (co jest skutkiem zwiększonej podaży pieniądza, potocznie zwanej też jego „dodrukiem”, przez tą instytucję), a inflacja CPI wynosi w Kraju Kwitnącej Wiśni 0,2%.

Taka sytuacja powoduje nasilającą się dyskusję czy na naszych oczach nie mamy do czynienia z tworzącą się, nazwijmy ją „Nową teorią pieniądza”, w której kraje wydają więcej (ich zadłużenie rośnie), a banki centralne stosują ekspansywne narzędzia polityki monetarnej, zarówno konwencjonalne (polityka stóp procentowych), jak i niekonwencjonalne (polityka luzowania ilościowego). Te działania nie są jednak w stanie wygenerować inflacji na poziomie 2% lub wyższym. Z perspektywy inwestora kluczowa oczywiście jest odpowiedź na pytanie „Jaki to wszystko będzie miało wpływ na mój portfel inwestycyjny”? My podchodzimy do tematu, a jakże, niesztampowo.

Próbkę takiego podejścia „przemyciliśmy” już w zeszłotygodniowym artykule z 18 marca Kolejny mini-cykl w globalnej gospodarce na horyzoncie? Dziś kontynuując ten wątek nietrudno nam wyobrazić sobie sytuację, w której doświadczamy właśnie końca pojęcia „cyklu ekonomicznego” w klasycznym rozumieniu.

Pomimo tego, że tak jak pisaliśmy na początku artykułu, większość ekspertów uznała, że cykl podwyżek stóp procentowych w USA się właśnie zakończył, nie spowodowało to „zduszenia” wzrostu gospodarczego i inflacji (która tak naprawdę się nawet nie pojawiła). Jest więc możliwe, że ekspansywna polityka fiskalna oraz monetarna (a z taką obecnie mamy do czynienia ponownie za Oceanem, jak i niezmiennie od dłuższego czasu w innych częściach świata rozwiniętego – wspomniana Japonia, ale też strefa euro czy Szwajcaria) może spowodować pojawienie się kolejnego mini-cyklu, o którym pisaliśmy 18 marca i w konsekwencji kolejnego „rajdu” ryzykownych aktywów.

W nadchodzących miesiącach warto więc obserwować kształtowanie się polityk gospodarczych oraz inflacji na świecie w celu uzyskania odpowiedzi na pytanie czy to ta teza, a nie zmierzch ilościowej teorii pieniądza, ma sens.


Niniejszy materiał odzwierciedla opinie i wiedzę jego autorów na dzień jego sporządzenia oraz został wydany jedynie w celach informacyjnych i nie jest ofertą ani zachętą do dokonywania transakcji kupna lub sprzedaży papierów wartościowych lub innych instrumentów finansowych. Komentarz nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej, analizy inwestycyjnej, analizy finansowej ani innej rekomendacji o charakterze ogólnym dotyczącej transakcji w zakresie instrumentów finansowych, o których mowa w ustawie z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi.