Aspekty regulacyjne profesjonalnego doradztwa inwestycyjnego

Tak jak wspominaliśmy w naszym poprzednim artykule edukacyjnym, zachęceni kilkoma pytaniami, dziś zmieniamy tematykę. Wyjaśnimy wam co mamy na myśli wspominając często o licencjonowanych podmiotach i profesjonalnym doradztwie inwestycyjnym, przy czym przy słowie „profesjonalny” skupimy się bardziej na aspekcie prawno-regulacyjnym, a nie na inwestycyjnym. Jednocześnie zwracamy uwagę, że z perspektywy klienta-inwestora aspekt inwestycyjny jest dla nas równie ważny co prawno-regulacyjny (o ile nie ważniejszy), ale będąc wyposażonymi w mocny ”kręgosłup moralny”, nie wyobrażamy sobie sytuacji, w której doradzamy klientowi w zakresie inwestycji na rynku kapitałowym (rekomendujemy określone produkty inwestycyjne spełniające definicję instrumentu finansowego według Ustawy o obrocie instrumentami finansowymi – dalej „Ustawa”), robiąc to niezgodnie z obowiązującymi przepisami prawa.

Przechodząc do meritum. Otóż drogi czytelniku, jeżeli tego nie wiesz, to usługa doradztwa inwestycyjnego w prawdziwym tego słowa znaczeniu, a więc obejmująca szeroki wachlarz instrumentów finansowych jest usługą, na której świadczenie trzeba posiadać zezwolenie od Komisji Nadzoru Finansowego (dalej „KNF”). Regulują to zapisy Ustawy (nie jest naszą intencją zanudzanie czytelnika, więc nie będziemy przytaczać konkretnych zapisów czy artykułów rzeczonej Ustawy, które to regulują). Zezwolenie takie może uzyskać przede wszystkim dom maklerski lub bank prowadzący działalność maklerską, działające w formie spółki handlowej.

Błędne jest więc przekonanie niektórych inwestorów, z którymi się stykamy, że licencjonowany doradca inwestycyjny lub makler papierów wartościowych posiadający uprawnienia do wykonywania czynności doradztwa inwestycyjnego może taką usługę świadczyć jako osoba fizyczna lub jako pracownik spółki, która nie posiada zezwolenia na doradztwo inwestycyjne od KNF. Aby usługa ta była świadczona zgodnie z regulacjami, odpowiednie zezwolenie musi posiadać podmiot, który ją świadczy oraz osoba zaangażowana w proces wydawania rekomendacji. Część z naszych czytelników zapewne pomyśli sobie: „Nie wiem czy mój doradca finansowy (to nie to samo co doradca inwestycyjny), który mi doradza, ma wymaganą licencję i czy spółka, którą reprezentuje ma wymagane przepisami prawa zezwolenie na tego typu działalność, ale zarabiam, jestem zadowolony i tylko to się dla mnie liczy”.

My w tym miejscu zadamy pytanie – skoro tak, to czemu zdecydowana większość społeczeństwa korzysta z usług lekarza? Przecież można iść np. do znachora –pomoże, a pewnie koszt będzie niższy. W przypadku inwestowania dominuje niestety pogląd, że „inwestować każdy może” (my dodalibyśmy jednak, że „jeden lepiej drugi gorzej”). W rzeczywistości jest jednak dokładnie tak samo jak z przywołanym przykładem lekarza. Dzięki temu, że musiał on zdobyć odpowiednie wykształcenie i doświadczenie, daje to pewną rękojmię tego (nie gwarancję), że świadczone usługi medyczne wykona właściwie i ktoś jego pracę nadzoruje (w tym przypadku Naczelna Izba Lekarska). Z inwestowaniem jest podobnie – nie ma gwarancji, że korzystając z usług licencjonowanego podmiotu zarobimy (ba, jak pokazuje historia możemy nawet sporo stracić i zostać oszukanym), ale prawdopodobieństwo tego, że się tak stanie jest po prostu niższe. Dlatego zanim powierzymy komuś nasze środki, dokładnie przemyślmy powyższe.

Zdając sobie sprawę z tego, że dzisiejszy temat jest nieco specyficzny, na tym zakończymy nasz artykuł. W przyszłym tygodniu przybliżymy wam pojęcia zależnego i niezależnego doradztwa inwestycyjnego i wyjaśnimy dlaczego naszym zdaniem tylko doradztwo w formule niezależnej jest dla nas usługą doradztwa w prawdziwym tego słowa znaczeniu.

Czy to już koniec cyklu zacieśniania monetarnego przez amerykańską Rezerwę Federalną?

W ostatnim kwartale zeszłego roku, poza silnymi spadkami wartości indeksów na giełdzie amerykańskiej, można było zaobserwować inne ciekawe zjawisko. Inwestorzy w obliczu gwałtownego pogorszenia się sentymentu rynkowego zaczęli szybko rewidować w dół swoje oczekiwania odnośnie dalszego zacieśniania polityki monetarnej przez amerykańską Rezerwę Federalną, która realizuje cele Federalnego Komitetu ds. Otwartego Rynku – z ang. FOMC – Federal Open Market Committee, organu decydującego o polityce monetarnej w USA. O ile jeszcze na początku czwartego kwartału minionego roku inwestorzy prognozowali na 2019 rok dwie podwyżki stóp procentowych o 0,25 pkt % każda, to z początkiem tego roku pojawiły się oczekiwania co do obniżek stóp procentowych przez FOMC (wykres poniżej).

[center]
Wykres – Oczekiwania rynkowe dotyczące podwyżek lub obniżek stóp procentowych w USA
[/center]

alt text

[center]
Źródło: Citigroup
[/center]

Czy w takim razie należałoby się spodziewać, że gospodarka amerykańska w tym roku zacznie gwałtownie spowalniać i konieczne będzie jej stymulowanie poprzez ekspansywne narzędzia polityki monetarnej za jakie uważa się obniżki stóp procentowych? Naszym zdaniem niekoniecznie, a zachowanie inwestorów tylko potwierdza tezę o tym, że w krótkim terminie to sentyment rynkowy kształtuje zachowania inwestorów, a nie fundamenty. Jeżeli wierzyć prognozom ekonomistów to gospodarka amerykańska będzie się rozwijała w tym roku w tempie 2,6%, względem oczekiwanego za 2018 rok tempa wzrostu PKB na poziomie 2,9%. Trudno więc nazwać tegoroczną spodziewaną dynamikę (+2,6%) gwałtownym spowolnieniem.

Jak zauważyli analitycy banku Citigroup zazwyczaj w momentach, w których inwestorzy wykluczali możliwość dalszych podwyżek stóp procentowych i spodziewali się łagodzenia polityki monetarnej w horyzoncie jednorocznym, dochodziło do dalszych podwyżek. Wyjątkiem był luty 2016 roku, kiedy to analogicznie do okresu obecnego mieliśmy do czynienia z gwałtownym spadkiem cen ropy naftowej i spowolnieniem tempa wzrostu w przemyśle, co zaczęło rodzić obawy czy amerykańska gospodarka „wytrzyma” dalsze podwyżki stóp procentowych.

Uważamy jednak, że analogicznie do tamtego okresu, w 2019 roku może dojść do dłuższej niż w obecnym cyklu zacieśniania (jedna podwyżka stóp na kwartał) przerwy między kolejnymi podwyżkami, a nie do zakończenia cyklu. Potwierdził to sam FOMC, którego projekcje wskazują na to, że w 2019 roku może dojść jedynie do dwóch podwyżek stóp procentowych (średnio wychodzi więc jedna podwyżka na pół roku). Reakcja rynkowa w ostatnim kwartale zeszłego roku, jak to zazwyczaj bywa w krótkim okresach szybkiego i gwałtownego pogorszenia sentymentu, była zatem przesadzona.


Niniejszy materiał odzwierciedla opinie i wiedzę jego autorów na dzień jego sporządzenia oraz został wydany jedynie w celach informacyjnych i nie jest ofertą ani zachętą do dokonywania transakcji kupna lub sprzedaży papierów wartościowych lub innych instrumentów finansowych. Komentarz nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej, analizy inwestycyjnej, analizy finansowej ani innej rekomendacji o charakterze ogólnym dotyczącej transakcji w zakresie instrumentów finansowych, o których mowa w ustawie z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi.

Jak i kiedy inwestować w towary, ze szczególnym naciskiem na kakao [cz.2]

W poprzedni czwartek (artykuł z 10 stycznia Jak i kiedy inwestować w towary, ze szczególnym naciskiem na kakao [cz.1]) przybliżyliśmy wam najbardziej efektywny sposób inwestycji w towary za jaki uważamy kontrakty terminowe futures oraz zwięźle scharakteryzowaliśmy ten rodzaj instrumentu finansowego. Dzisiaj, przechodząc „od ogółu do szczegółu”, przedstawimy determinanty zachowania cen surowców oraz posługując się przykładem, a jakże, kakao, pokażemy dlaczego był to towar, w który w końcówce 2017 roku warto było zainwestować jeżeli było się inwestorem akceptującym wysoki poziom ryzyka inwestycyjnego. Przypominamy po raz kolejny, że towary to bardzo ryzykowna klasa aktywów, więc nie jest to inwestycja dla każdego.

Jedna z podstawowych zasad w ekonomii (tzw. prawo popytu i podaży) mówi, że głównymi determinantami ceny danego dobra jest relacja podaży i popytu na nie. Upraszczając, cena zależy od tego ile mamy chętnych do kupna oraz do sprzedaży – im więcej kupujących (wyższy popyt) lub mniej sprzedających (niższa podaż) tym wyższa cena i vice versa. W przypadku towarów do tej reguły należałoby do zwrotu „relacja popytu i podaży” dodać słowo „krótkoterminowa”, a więc głównym czynnikiem wpływającym na cenę towarów jest krótkoterminowa podaż i popyt. „Łatwo powiedzieć, trudniej rzeczywiście zarobić” powie zapewne większość z naszych czytelników. Trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić, bo skuteczne określenie i przeanalizowanie czynników, które wpływają na wielkość popytu czy podaży towarów nie jest rzeczą prostą. Dosyć powiedzieć, że w przypadku towaru, który jest bohaterem naszego mini-cyklu, wielkość podaży determinuje m.in. pogoda czy czynniki polityczne (największym producentem i eksporterem kakao na świecie jest Wybrzeże Kości Słoniowej). Niżej podpisani nie próbują przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych wcielać się w rolę pogodynki czy, o czym już kilkukrotnie pisaliśmy, przewidywać skutki wydarzeń politycznych, zwłaszcza w kraju dla nas tak egzotycznym jak Wybrzeże Kości Słoniowej. Prostym sposobem na określenie jak kształtuje się podaż do popytu dla każdego towaru rolnego jest wskaźnik zapasów do zapotrzebowania (z ang. stocks-to-use ratio). Wskaźnik ów, jak sama nazwa wskazuje, obrazuje nam jak kształtuje się relacja zapasów danego towaru do jego rocznej konsumpcji. Jest on publikowany kwartalnie, w przypadku towarów rolnych przez Amerykański Departament Rolnictwa (z ang. US Department of Agriculture – USDA). Jeżeli wartość tego wskaźnika jest wysoka wiąże się to zazwyczaj z niską ceną danego towaru, z kolei jeżeli zaczyna spadać, to cena towaru zazwyczaj rośnie. W przypadku kakao prognoza dla tego wskaźnika (dokładna nazwa to stocks-to-grinding ratio, czyli tłumacząc dosłownie relacja zapasów do ilości mielonego ziarna kakao) znajdowała się na umiarkowanie korzystnym poziomie względem okresu wcześniejszego.

[center]
Wykres 1 – Zmiana wskaźnika stocks-to-grinding (2017/2018 do 2016/2017) i potencjalne implikacje na zmian ceny kakao
[/center]

alt text

[center]
Źródło: Citigroup
[/center]

Wadą tego wskaźnika jest to, że jest on publikowany tylko raz na kwartał. My podejmując decyzje inwestycyjne w krótkim terminie dodatkowo kierujemy się wskaźnikami sentymentu rynkowego o czym pisaliśmy w artykule z 18 października 2018 r. Sentyment prawdę Ci powie, czyli jak inwestować w krótkim terminie . Dla towarów wiarygodnym wskaźnikiem sentymentu jest publikowana raz w tygodniu wartość obrazująca w jaki sposób inwestorzy profesjonalni widzą perspektywy dla danego towaru (z ang. Futures Managed Money Net Open Interest). Dają temu wyraz kupując lub sprzedając kontrakty terminowe futures na dany towar. Jeżeli jest więcej sprzedających wskaźnik przyjmuje wartość ujemną, a w przypadku przewagi kupujących wartość dodatnią. Historycznie cena danego towaru była silnie związana z tym odczytem, a dobrym momentem na inwestycje było osiąganie przez wskaźnik wartości skrajnych (kupno kontraktu futures w przypadku wartości skrajnie niskich lub sprzedaż kontraktu futures w przypadku wartości skrajnie wysokich). Jak pokazuje poniższy wykres w ostatnim kwartale 2017 roku, wartość tego wskaźnika dla kakao była skrajnie niska odzwierciedlając bardzo negatywny sentyment inwestorów. Był to bardzo dobry okres na inwestycje – prawdopodobieństwo zarobku było dużo wyższe niż ryzyko poniesienia straty.

[center]
Wykres 2 – Cena kontraktu terminowego futures na kakao (Cocoa Futures Price) na tle Cocoa Futures Managed Money Net Open Interest
[/center]

alt text

[center]
Źródło: ycharts.com, money.net
[/center]

W tym miejscu zakończymy nasz dzisiejszy edukacyjny artykuł. Liczymy, że przekazana wiedza pomoże naszym czytelnikom w podejmowaniu właściwych decyzji inwestycyjnych dotyczących towarów. W związku z tym, że dostaliśmy od was kilka pytań z prośbą o wyjaśnienie co mamy na myśli pisząc często o licencjonowanych podmiotach i profesjonalnym doradztwie inwestycyjnym, za tydzień przybliżymy wam ten temat i wyjaśnimy dlaczego jest on bardzo istotny, szczególnie dla mniej wyedukowanych inwestorów.

Skoro nie „Rajd Świętego Mikołaja” to może chociaż „Efekt Stycznia”?

Inwestorzy, łącznie z niżej podpisanymi, którzy czekali w grudniu na tzw. „Rajd Świętego Mikołaja” (z ang. Santa Claus Rally), mogli czuć się bardzo zawiedzeni. Zamiast rajdu był solidny zjazd. Indeks S&P500 zanotował najgorszą grudniową stopę zwrotu od 1931 roku sprawiając, że „mały Jasio którego tata jest zapalonym graczem giełdowym, nie mógł w zakończonym już roku liczyć na nowy rower w prezencie pod choinkę”. Mniej wtajemniczonym wyjaśniamy, że Santa Claus Rally w żargonie inwestycyjnym oznacza zjawisko wzrostu kursów akcji na giełdzie w ostatnim miesiącu roku.

Mamy dwa tygodnie nowego roku i wliczając ostatnich kilka grudniowych sesji na giełdzie amerykańskiej, odnotowujemy na przełomie roku małą hossę – indeks S&P500 w ciągu 12 dni sesyjnych wzrósł o 10,4%. W związku z cały czas nieśmiałym powrotem pozytywnego sentymentu do ryzykownych aktywów, bo rosły nie tylko ceny akcji (na tle zachowania naszego zeszłorocznego kitu inwestycyjnego – ropy naftowej WTI, której kurs wzrósł w okresie 26 grudnia 18 – 11 stycznia 19 o 21,3%, odbicie na giełdzie amerykańskiej wygląda „skromnie”), dziś zdecydowaliśmy się wziąć pod lupę zjawisko tzw. „Efektu Stycznia” (z ang. January Effect). Jest to zjawisko analogiczne do „Rajdu Świętego Mikołaja” z tą różnicą, że zamiast w grudniu ma miejsce miesiąc później. Chcielibyśmy jednocześnie zaznaczyć, żeby nasze dzisiejsze wnioski na temat tego zjawiska traktować z lekkim przymrużeniem oka, bo takie sezonowe anomalie zazwyczaj nie stanowią dla inwestorów wiarygodnych wskazówek inwestycyjnych. Niemniej jednak w literaturze branżowej można odnaleźć wiele publikacji na temat tego zjawiska, co w połączeniu z silną końcówką zeszłego i początkiem bieżącego roku, skłoniło nas do przedstawienia ewentualnych implikacji. Pewnej wiarygodności w naszych oczach nabierają one jednak dopiero w zestawieniu z miarami, które my obserwujemy w poszukiwaniu odpowiedzi na temat kierunku zachowania się różnych klas aktywów w krótkim terminie (jeżeli czytelniku nie śledzisz naszych artykułów od początku, to w celu znalezienia odpowiedzi na pytanie jakie to miary mamy na myśli, odsyłamy do artykułu z 18 października 2018 r. Sentyment prawdę Ci powie, czyli jak inwestować w krótkim terminie.

Zgodnie z obliczeniami jakich udostępnili analitycy jednego z amerykańskich banków inwestycyjnych dla indeksu S&P500, pięć pierwszych dni sesyjnych w styczniu jest często postrzeganych jako barometr stopy zwrotu w całym pierwszym miesiącu roku. Styczeń to z kolei barometr całorocznej stopy zwrotu. Krótko mówiąc – jeżeli pierwszych pięć dni w roku cechuje się dodatnią stopą zwrotu, to często cały styczeń indeks S&P500 kończy na plusie. Z kolei jeżeli styczniowa stopa zwrotu z tego indeksu jest dodatnia, to zazwyczaj historycznie oznaczało to pozytywną stopę zwrotu z perspektywy całego roku (szczegółowe obliczenia prezentuje poniższa tabela).

[center]
Tabela – Zachowanie indeksu S&P500 (dane od 1929 roku)
[/center]

[center]
Źródło: Citigroup
[/center]

Żeby nie zostawiać naszych czytelników z wrażeniem „szklanki pełnej do połowy”, do samodzielnej interpretacji, na zakończenie zamieszczamy jeszcze wykres z wskaźnika sentymentu rynkowego publikowany przez jeden z amerykańskich banków inwestycyjnych.

[center]
Wykres – Wskaźnik byki i niedźwiedzie (Bull & Bear ratio)
[/center]

[center]
Źródło: Bank of America Merrill Lynch
[/center]


Niniejszy materiał odzwierciedla opinie i wiedzę jego autorów na dzień jego sporządzenia oraz został wydany jedynie w celach informacyjnych i nie jest ofertą ani zachętą do dokonywania transakcji kupna lub sprzedaży papierów wartościowych lub innych instrumentów finansowych. Komentarz nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej, analizy inwestycyjnej, analizy finansowej ani innej rekomendacji o charakterze ogólnym dotyczącej transakcji w zakresie instrumentów finansowych, o których mowa w ustawie z dnia 29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi.

Jak i kiedy inwestować w towary, ze szczególnym naciskiem na kakao [cz.1]

W naszym pierwszym noworocznym artykule z 7 stycznia Inwestycyjny hit i kit minionego 2018 roku zasygnalizowaliśmy, że w dzisiejszym wpisie uzupełnimy podsumowanie poprzedniego roku na rynkach finansowych o informacje dlaczego inwestycja w kakao miała sens rok temu (czyli ex ante, a nie ex post), jakie są ogólne determinanty zachowania cen towarów i jak w nie inwestować. Aby nie zanudzać naszych czytelników zbyt długim artykułem, postanowiliśmy podzielić deklarowaną porcję wiedzy na dwa artykuły. Dziś przybliżymy wam efektywne sposoby inwestowania w towary takie jak kakao. Z kolei za tydzień wskażemy co jest istotne przy podejmowaniu decyzji dotyczących inwestycji w towary i dlaczego kakao było a place to be dla inwestora – ryzykanta na przełomie 2017/18.

Wydawać by się mogło, że dla statystycznego Kowalskiego głównym źródłem inwestycji w towary mogłyby być dostępne na polskim rynku fundusze inwestycyjne mające w swoich nazwach określenia „towary” czy „zasoby naturalne” (oczywiście w języku angielskim). Nic bardziej mylnego. Powody są co najmniej dwa:

  1. Bardzo często fundusze te nie inwestują fizycznie w towary czy nawet instrumenty pochodne śledzące zachowanie ich cen, a w akcje spółek, które zajmują się wydobyciem czy przetwórstwem towarów. Ze względu na to, że spółka taka jak każde przedsiębiorstwo narażona jest na działanie szeregu czynników specyficznych (np. strajk pracowników, z bardziej ekstremalnych oszustwo) nie zawsze ceny akcji tych spółek zachowują się w sposób zbliżony do cen samych towarów.
  2. Zazwyczaj w takim funduszu mamy zgrupowane różne towary (np. ropę naftową, miedź, pszenicę) lub akcje spółek, które zajmują się wydobyciem lub przetwórstwem tych towarów. Towary jako klasa aktywów są z kolei tak różnorodne, że naszym zdaniem nie ma większego sensu inwestować w ich koszyk. Doskonałym dowodem na to jest poniedziałkowe podsumowanie zeszłego roku – rozpiętość stóp zwrotu pomiędzy towarowym hitem (kakao), a kitem (ropa naftowa WTI) wyniosła w 2018 roku ponad 50 punktów procentowych.

Zapewne wielu naszych czytelników w tym momencie pomyśli – to może w takim razie ETFy są dobrym pomysłem? Odpowiadamy, że z wyjątkiem inwestycji w złoto, niekoniecznie, odsyłając do artykułu z 29 listopada zeszłego roku Inwestowanie pasywne – hit czy kit? (część 3 – ostatnia) i przypominając wykres wybranego funduszu ETC (a więc w uproszczeniu ETFa, którego zadaniem jest śledzenie zachowania cen pojedynczych towarów).

[center]
Wykres – Porównanie zachowania ceny ropy naftowej WTI oraz funduszu ETC, który z założenia ma śledzić zachowanie cen ropy naftowej WTI (listopad 2008 – październik 2018)
[/center]

alt text

[center]
Źródło: money.net, obliczenia własne
[/center]

Wracając jednak do sprawy, bo mieliśmy napisać o efektywnych sposobach inwestycji w towary. Fizyczny zakup i przechowywanie np. beczki ropy naftowej czy kilku worków pszenicy dla statystycznego Kowalskiego mógłby być problematyczny czy nawet niebezpieczny (ryzyko pożaru). W połączeniu z informacją, którą rozwiniemy za tydzień, a mianowicie, że głównymi determinantami zachowania się cen towarów są krótkoterminowa podaż i popyt, uważamy, że najlepszym sposobem na uzyskanie ekspozycji na zmianę ceny pojedynczych towarów są wspominane w poniedziałkowym artykule kontrakty terminowe futures. Przy założeniu dobrego doboru giełdy, na której chcemy takowy kontrakt terminowy nabyć, niewątpliwie do zalet tego rodzaju instrumentu w kontekście inwestycji w towary zaliczyć należy:

  • Możliwość uzyskania ekspozycji na jeden towar, a nie na koszyk towarów czy ich producentów lub przetwórców.
  • Możliwość zainwestowania w instrument, dosyć wiernie odwzorowujący zachowanie ceny danego towaru, który jest dla niego instrumentem bazowym w krótkim terminie.
  • Niski koszt zakupu rozumiany jako prowizja maklerska i zazwyczaj brak kosztów związanych z utrzymywaniem tego instrumentu w portfelu (np. brak opłat za zarządzanie obecnych w funduszach).
  • Doświadczeni inwestorzy wskażą zapewne też na mechanizm dźwigni jako zaletę, ale ze względu na to, że nasze materiały kierujemy w pierwszej kolejności do początkujących inwestorów nie będziemy tego tematu dziś rozwijać, bo wymaga on osobnego artykułu.

Oczywiście nie są to instrumenty pozbawione niedogodności, ale mają one raczej charakter techniczny taki jak konieczność otworzenia zagranicznego rachunku maklerskiego czy fakt, że instrumenty te mają określony czas trwania i termin zapadalności (analogicznie jak obligacja). Szczególnie w przypadku części towarów rolnych (takich jak kakao czy pszenica) jest to bardzo istotna cecha – jeżeli nie sprzedamy zakupionego kontraktu terminowego futures przed terminem zapadalności, to możemy być zmuszeni do fizycznego kupna towaru, którego zachowanie śledzi futures po cenie ustalonej w momencie kiedy kupowaliśmy kontrakt futures do naszego portfela. Wspomniany mechanizm dźwigni, jeżeli stosowany nierozważnie, może też stanowić spore ryzyko (rozwiniemy ten temat w niedalekiej przyszłości). Na dziś to tyle – za tydzień zapraszamy na część drugą – czynniki wpływające na cenę towarów w krótkim terminie oraz przyczyny atrakcyjności inwestycji w kakao na przełomie 2017 i 2018 roku.

Inwestycyjny hit i kit minionego 2018 roku

Rok 2018 już za nami. Słyszymy wiele głosów, że był to okres, w którym trudno było na czymkolwiek na rynku kapitałowym zarobić. Dziś na rozgrzewkę, w naszym pierwszym noworocznym artykule rynkowym, postanowiliśmy przyjrzeć się klasom aktywów, które znajdują się w naszym spektrum inwestycyjnym i wybrać inwestycyjny hit oraz kit minionego roku. Krótko mówiąc – wskażemy na czym można było najwięcej zarobić, a na czym najwięcej stracić. Jednocześnie aby nie szerzyć „czarnego PRu” zdecydowaliśmy się wykluczyć z tej grupy absolutną stopę zwrotu w rozumieniu naszej swojskiej, słowiańskiej myśli inwestycyjnej. Zestawienie kandydatów do tytułu hitu i kitu prezentujemy na wykresie poniżej.

[center]
Wykres – Zestawienie stóp zwrotu za rok 2018 dla wybranych klas i subklas aktywów oraz pojedynczych instrumentów finansowych
[/center]

 

[center]
Źródło: money.net, analizy.pl, obliczenia własne
[/center]

Patrząc na powyższe zestawienie trudno się nie zgodzić ze wspomnianym stwierdzeniem, że o zysk na rynku kapitałowym w 2018 roku było niezwykle trudno. Dosyć powiedzieć, że trzy pierwsze miejsca w kategoriach stóp zwrotu zajęły bardzo egzotyczne i trudne do zainwestowania przez statystycznego Kowalskiego klasy aktywów jak: kakao, pszenica i kukurydza. Mniej wtajemniczonym inwestorom wyjaśniamy, że w inwestycji w tego typu aktywa, nie chodzi o kupno kilku opakowań kakao, worka pszenicy czy kolb kukurydzy. Najpowszechniejszym sposobem zainwestowania w te towary (jak i każde inne) jest kupno instrumentu pochodnego tzw. kontraktu terminowego futures na giełdzie. Rolą tego instrumentu jest odwzorowanie ceny danego towaru będącego tzw. instrumentem bazowym. Wyjaśniając w prosty sposób – zmiana ceny kontraktu terminowego futures jest pochodną  zmiany ceny jego aktywa bazowego, np. ceny kakao czy pszenicy. Na przeciwnym biegunie w kategorii stóp zwrotu znalazły się trzy inne inwestycje z grupy towarów, a mianowicie ropa naftowa WTI (z ang. West Texas Intermediate), cukier i miedź. Ogólnie większość inwestycji dostarczyła ujemnych stóp zwrotu, a z tych bardziej klasycznych, niewiele zarobić dały jedynie obligacje skarbowe oraz inwestycje na rynku pieniężnym.

Wracając do tematu naszego dzisiejszego artykułu, a więc inwestycyjnego hitu i kitu minionego roku, nie pozostaje nam nic innego jak hitem ogłosić inwestycje w kakao, a kitem postawienie na wzrost ceny ropy naftowej WTI. Inwestor o dużej akceptacji ryzyka inwestycyjnego (bo ogólnie towary należą do grupy inwestycji bardzo ryzykownych i nie są odpowiednie dla każdego inwestora) dzięki zakupowi do swojego portfela inwestycyjnego kontraktu terminowego futures opartego o cenę kakao i unikaniu inwestycji w analogiczny instrument oparty na cenie ropy naftowej WTI, mógł w znaczący sposób poprawić stopę zwrotu z całego portfela.

Oczywiście większość z naszych czytelników pomyśli „Co z tego, że rok temu mogliśmy zarobić inwestując w kakao? Chcielibyśmy wiedzieć w jaki sposób wyszukiwać takie inwestycje zanim wzrosną i tym samym na tym wzroście zarobić”. O tym dlaczego na przełomie 2017 i 2018 roku kakao było „miejscem, w którym należało być” (z ang. „a place to be”), jakie są ogólne krótkoterminowe (w okresie do 1 roku) determinanty zmiany cen towarów oraz w jaki sposób w nie inwestować napiszemy w naszym kolejnym edukacyjnym artykule.  


Niniejszy materiał odzwierciedla opinie i wiedzę jego autorów na dzień jego sporządzenia oraz został wydany jedynie w celach informacyjnych i nie jest ofertą ani zachętą do dokonywania transakcji kupna lub sprzedaży papierów wartościowych lub innych instrumentów finansowych. Komentarz nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej, analizy inwestycyjnej, analizy finansowej ani innej rekomendacji o charakterze ogólnym dotyczącej transakcji w zakresie instrumentów finansowych, o których mowa w ustawie z dnia  29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi.

Czym jest fundusz absolutnej stopy zwrotu (i czym nie jest) [część 3 – ostatnia]

Dziś kończymy nasz edukacyjny mini-cykl o inwestowaniu w fundusze absolutnej stopy zwrotu. W dwóch poprzednich wpisach przybliżyliśmy krótką charakterystykę tej formy inwestowania (artykuł z dnia 6 grudnia Czym jest fundusz absolutnej stopy zwrotu (i czym nie jest) [część 1]) oraz zalety i wady lokowania kapitału w absolute return (artykuł z 13 grudnia Czym jest fundusz absolutnej stopy zwrotu (i czym nie jest) [część 2]). W dzisiejszym artykule pokażemy jak w prosty sposób z perspektywy statystycznego Kowalskiego wybrać właściwe rozwiązanie, tak aby uniknąć przykrych niespodzianek. Na wstępie przypominamy to, o czym pisaliśmy tydzień temu – co do zasady absolute return to dosyć skomplikowana klasa aktywów, w której bardziej niż w innych, klasycznych formach inwestowania liczą się umiejętności osoby zarządzającej. Ryzyko podjęcia błędnej decyzji jest większe, a więc wbrew pozorom nie jest to inwestycja dla osób, które praktycznie nie akceptują ryzyka inwestycyjnego. Takie osoby powinny ograniczyć się do wyboru rozwiązań pieniężnych. Natomiast jeżeli już zdecydujemy się na wybór produktu o charakterystyce absolutnej stopy zwrotu, oto garść wskazówek jak takiego wyboru dokonać z perspektywy inwestora indywidualnego:

  1. Każdy instrument finansowy powinien być rozpatrywany w kontekście ogółu produktów inwestycyjnych, które posiadamy – jeżeli więc chcemy dobrać do naszego portfela fundusz absolutnej stopy zwrotu zbadajmy dokładnie jaką strategię dany fundusz stosuje, w jakie klasy aktywów i na jakich rynkach inwestuje. Posiadanie portfela złożonego z samych produktów typu absolute return jest czymś nietypowym (tak jak pisaliśmy w pierwszym artykule dwa tygodnie temu, powinno się ta klasę aktywów traktować jako uzupełnienie portfela), ale nie jest to kategorycznie zabronione. Jeżeli z naszej ustalonej (samodzielnie czy przy pomocy profesjonalnego, licencjonowanego podmiotu) strategii inwestycyjnej wynika, że powinniśmy posiadać tą klasę aktywów w portfelu, sprawdźmy czy dodanie kolejnego produktu nie sprawi, że będziemy mieli za dużą ekspozycję na absolute return. Jeżeli z kolei chcemy mieć portfel w 100% złożony z tej klasy aktywów i wpisuje się to w naszą akceptację ryzyka inwestycyjnego to kluczowe jest aby portfel był odpowiednio zdywersyfikowany (oczywiście dywersyfikacja jest istotna także przy podejściu absolute return, będącego uzupełnieniem klasycznego portfela). Upewnijmy się, że portfel jest złożony z produktów stosujących różne strategie i inwestujących w różne klasy aktywów czy działających na różnych rynkach. Nie będzie właściwą dywersyfikacją (a widzieliśmy takie portfele) sytuacja, w której mamy w portfelu pięć funduszy absolutnej stopy zwrotu, stosujących strategię long/short lub market neutral i mających za spektrum inwestycyjne polski rynek akcji, nawet jeżeli fundusze są zarządzane przez różnych asset managerów. Wszystkie te produkty są narażone na podobne ryzyko związane z inwestycją w jedną klasę aktywów na jednym, małym i niepłynnym rynku.
  2. Jak wiecie z poprzednich wpisów, stopą odniesienia dla funduszu absolutnej stopy zwrotu jest zazwyczaj stopa wolna od ryzyka lub jej wielokrotność. Jeżeli ta wielokrotność jest zbyt wysoka – przykładowo wynosi pięciokrotność lub więcej stopy wolnej od ryzyka to zestawiając to ze zdrowym rozsądkiem i tym czego oczekuje statystyczny Kowalski po inwestycji w taki produkt (osiąganie dodatniej stopy zwrotu niezależnie od warunków rynkowych w okresie rocznym), dla nas nie będzie to produkt, który daje duże prawdopodobieństwo, że te oczekiwania zostaną zrealizowane. Pamiętajmy, że jak każdy produkt inwestycyjny, tak i fundusz absolutnej stopy zwrotu podlega prostej zasadzie, że im wyższy oczekiwany zwrot, tym wyższe ryzyko. Wysoko „postawiona poprzeczka” w takim wypadku sprawia, że ryzyko jej „strącenia” jest również wyższe niż przy celu np. dwukrotności stopy wolnej od ryzyka.
  3. Sprawdźmy jak wygląda stopa zwrotu z wybranego przez nas produktu w okresie kilkuletnim w całym okresie oraz podokresach rocznych względem stopy wolnej od ryzyka oraz ponoszonego ryzyka. W profesjonalny sposób pomoże nam w tym tzw. wskaźnik Sharpe’a, za pomocą którego policzymy ile jednostek zysku powyżej stopy wolnej od ryzyka fundusz generuje na jedną jednostkę ponoszonego ryzyka. Im wyższa wartość tego wskaźnika tym lepiej, a wartość dodatnia to absolutne minimum. Istotne jest to zarówno w całym analizowanym okresie jak i w rocznych podokresach. W mniej profesjonalny sposób możemy spojrzeć na wykres funduszu – jeżeli cechuje się on dużymi wahaniami ceny i spadkami wartości (w żargonie finansowym te spadki nazywają się obsunięciem kapitału – z ang. drawdown), które przekraczają zdefiniowaną stopę odniesienia dla funduszu, to dla nas jest to produkt, który nie wpisuje się w oczekiwania statystycznego Kowalskiego. Mówiąc wprost – dla nas ryzyko poniesienia straty w okresie rocznym jest większe niż potencjalny zysk. Obrazuje to poniższy wykres.

[center]
Wykres 1 –  Cel inwestycyjny hipotetycznego funduszu absolutnej stopy zwrotu, maksymalne obsunięcie kapitału oraz potencjalna hipotetyczna stopa zwrotu
[/center]

[center]
Cel inwestycyjny tożsamy z pojęciem stopy odniesienia, hipotetyczna stopa zwrotu jak średnia arytmetyczna celu inwestycyjnego oraz maksymalnego obsunięcia kapitału
[/center][center]
Źródło: obliczenia własne
[/center]

  1. Sprawdźmy jak wygląda konstrukcja opłat. Czytelnicy naszych edukacyjnych artykułów wiedzą, że stoimy na straży podejścia, że koszty są pewne, a stopa zwrotu możliwa do osiągnięcia oraz, że w produktach typu absolute return zazwyczaj opłacie za zarządzanie towarzyszy tzw. opłata za sukces (z ang. success fee). Istotne jest więc aby łączny poziom tych opłat mierzony tzw. wskaźnikiem kosztów całkowitych (z ang. total expense ratio – TER) nie był zbyt wysoki. Jeżeli przykładowo cel inwestycyjny funduszu wynosi w obecnych warunkach 6% w skali roku, a TER takiego funduszu to 4%, to fundusz aby zrealizować cel inwestycyjny dla klienta musi wygenerować łączną stopę zwrotu na poziomie 10%. W przypadku absolute return kluczowe jest też to w jaki sposób działa mechanizm pobierania success fee. W poprzednim wpisie wspominaliśmy o trzech pojęciach, które są dosyć istotne przy ocenie tego mechanizmu. Dziś je wyjaśniamy. Hurdle rate, czyli stopa odniesienia, powyżej której fundusz ma prawo do pobrania success fee. Jeżeli osiągnie stopę zwrotu wyższą od hurdle rate to opłata za sukces jest pobierana. Bardzo ważne jest czy będzie to soft hurdle rate czy hard hurdle rate. W przypadku soft hurdle rate opłata za sukces jest pobierana od całości wyniku, w przypadku hard hurdle rate jedynie od nadwyżki powyżej stopy odniesienia. Może to mieć bardzo istotny wpływ ma ostateczny zwrot dla klienta takiego funduszu, co widać na poniższym wykresie. Dodatkowo istotne jest czy fundusz stosuje tzw. zasadę high water mark, która sankcjonuje możliwość pobrania success fee w gorszych okresach zachowania się funduszu. Jej obecność jest bardzo pożądana ponieważ nakłada na fundusz obowiązek odrobienia strat po tym słabszym okresie zanim będzie można naliczać ponownie opłatę za sukces. Krótko mówiąc – przy zastosowaniu zasady high water mark płacimy opłatę za sukces tylko kiedy faktycznie zarabiamy, a nie odrabiamy straty z ubiegłych okresów.

[center]
Wykres 2 – Stopa zwrotu przed opłatą za sukces w wysokości 20% oraz po jej pobraniu w przypadku mechanizmu soft hurdle rate i hard hurdle rate
[/center]

[center]
Źródło: obliczenia własne
[/center]

  1. Jeżeli nie zamierzamy korzystać z pomocy profesjonalnego podmiotu zajmującego się świadczeniem usługi doradztwa inwestycyjnego, to sprawdźmy chociaż jak wygląda skład portfela rozważanego przez nas funduszu absolutnej stopy zwrotu – w przypadku prostszych konstrukcji istotne jest aby sprawdzić czy w portfelu funduszu nie ma zbyt dużej koncentracji na pojedynczych inwestycjach oraz jak wygląda ich płynność, czyli możliwość szybkiego spieniężenia. Do realizacji oczekiwanego przez nas celu inwestycyjnego (pozytywna stopa zwrotu lepsza od stopy wolnej od ryzyka w okresie rocznym) jest to kluczowe.

Na tym kończymy nasz cykl edukacyjny na temat inwestowania absolute return. Liczymy, że udało nam się przybliżyć tajniki racjonalnego wyboru tych produktów dla inwestora indywidualnego. Jednocześnie informujemy, że w okresie świąteczno-noworocznym robimy  przerwę od edukacyjno-rynkowych wpisów. Wracamy 7 stycznia 2019 roku z pierwszym noworocznym wpisem rynkowym.

Czy w 2019 roku czeka nas recesja zysków na świecie?

W naszym edukacyjnym artykule z 25 października tego roku Zyski, czyli średnioterminowy drogowskaz rynkowy napisaliśmy, że zyski, jakie generują spółki determinują zachowanie cen akcji tych spółek w średnim terminie, a więc w okresie od 1 do 5-6 lat. Dziś przejdziemy od teorii do praktyki i pokażemy jak przełożyć trwający od października rynkowy rollercoaster (obecnie będący w fazie dynamicznego „zjazdu”) na percepcję inwestorów odnośnie perspektyw zmiany zysków spółek na jedną akcję (z ang. EPS – earnings per share). Zanim przejdziemy do meritum, mniej wtajemniczonym czytelnikom wyjaśniamy, że przez pojęcie „recesji zysków” rozumiemy spadek zysków w ujęciu rocznym. Recesją zysków nazwiemy więc sytuację, w której zysk spółki X w roku 2019 wyniesie 90 jednostek pieniężnych, podczas gdy w 2018 było to 100 jednostek pieniężnych.

Globalna społeczność analityczna (powiedzmy, że jest to podzbiór społeczności inwestycyjnej ogółem) prognozuje, że globalnie EPS spółek wzrośnie w 2019 roku o 8,2% (jeszcze trzy miesiące temu uważała, że będzie to wzrost o 9,7%). Patrząc z kolei na zachowanie globalnego rynku akcji i jego wyprzedzający charakter w stosunku do rzeczywistych zysków spółek, należałoby się spodziewać nie tyle jakiegokolwiek wzrostu co raczej spadku EPS w 2019. Doskonale widać to na poniższym wykresie.  

[center]
Wykres 1 – Zachowanie cen akcji (Equity performance YoY) względem rzeczywistego wzrostu zysków na jedną akcję 12 miesięcy później [EPS Growth YoY (12m lag)]  (2004-2018)
[/center]

[center]
Źródło: Citigroup
[/center]

 W takiej sytuacji należałoby się zastanowić kto ma rację – rynek czy analitycy. Nasza odpowiedź na to pytanie jest następująca: zarówno rynek, jak i analitycy się mylą, w tym sensie, że rynek przereagował nieco in minus w szacowaniu perspektyw dla zysków spółek. Z kolei analitycy, jak to mają w zwyczaju, także przereagowali, ale in plus. W ostatnich latach (wyjątek stanowią tu lata 2017-2018) początkowy optymizm analityków z czasem malał, a prognozy były rewidowane w dół. Prognozy na 2019 rok powoli zaczynają wpisywać się w tę tendencję. Widać to na poniższym wykresie.  

[center]
Wykres 2 – Rewizja prognoz zmiany globalnych zysków przez analityków (tzw. konsensus rynkowy) w miarę upływu czasu (2011-2019)
[/center]

[center]
Źródło: Citigroup
[/center]

  Jak również widać na powyższym wykresie 2018 rok będzie bardzo dobrym rokiem dla zysków spółek (wzrost ponad 15-procentowy). Globalny rynek akcji zdyskontował te bardzo dobre perspektywy z nawiązką w roku 2017 (z 12-miesięcznym wyprzedzeniem). My uważamy, że rok 2019 będzie dużo gorszy (jednocyfrowy wzrost zysków, raczej bliżej zera niż dziesięciu procent), ale obecne zachowanie rynku postrzegamy jako przereagowanie pogarszających się perspektyw rynkowych, będących odzwierciedleniem zbliżającego pogorszenia się koniunktury w realnej gospodarce.


Niniejszy materiał odzwierciedla opinie i wiedzę jego autorów na dzień jego sporządzenia oraz został wydany jedynie w celach informacyjnych i nie jest ofertą ani zachętą do dokonywania transakcji kupna lub sprzedaży papierów wartościowych lub innych instrumentów finansowych. Komentarz nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej, analizy inwestycyjnej, analizy finansowej ani innej rekomendacji o charakterze ogólnym dotyczącej transakcji w zakresie instrumentów finansowych, o których mowa w ustawie z dnia  29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi.

Czym jest fundusz absolutnej stopy zwrotu (i czym nie jest) [część 2]

Dziś kolejna porcja wiedzy na temat funduszy absolutnej stopy zwrotu (z ang. absolute return). W zeszłym tygodniu przedstawiliśmy wam krótką charakterystykę tej formy inwestowania (mikołajkowy artykuł z 6 grudnia Czym jest fundusz absolutnej stopy zwrotu (i czym nie jest) [część 1]. Dziś skupimy się na zaletach oraz wadach inwestowania absolute return.

Niewątpliwie, jeżeli dobrze wybierzemy fundusz absolutnej stopy zwrotu, jego główna zaleta wynika już z definicji tego produktu – powinien dostarczyć nam pozytywnej stopy zwrotu niezależnie od koniunktury rynkowej. Sam wybór nie jest jednak prostą sprawą, o czym boleśnie przekonała się w tym roku dosyć spora rzesza rodzimych inwestorów. O tym jak powinien wyglądać proces analizy i wyboru takiego funduszu napiszemy za tydzień. Dużą zaletą funduszy absolutnej stopy zwrotu jest to, że dzięki stosowaniu niestandardowych technik inwestycyjnych oraz instrumentów finansowych opartych np. o kursy walut czy towary, w okresach podwyższonej zmienności mogą one zachowywać się w sposób odmienny od tradycyjnych klas aktywów takich jak akcje czy obligacje. Obecność absolute return w portfelu pozwala więc zniwelować straty generowane przez tradycyjne klasy aktywów (cały czas przy założeniu, że właściwie wybraliśmy fundusz o takiej charakterystyce). Doskonale widać to na poniższym wykresie, na którym zestawiliśmy zachowanie portfela złożonego w 50% z akcji i 50% z obligacji z portfelem złożonym w 37,5% z akcji, 37,5% z obligacji i 25% z wybranych funduszy absolutnej stopy zwrotu o charakterze multi-strategy.  

[center]
Wykres – Zachowanie portfela inwestycyjnego złożonego w 50% z akcji i 50% z obligacji oraz portfela złożonego w 37,5% z akcji, 37,5% z obligacji i 25% absolute return (listopad 2014 – listopad 2017)
[/center]

[center]
Akcje reprezentowane przez indeks MSCI World, obligacje  przez indeks FTSE G7 Government Bond, a absolute return przez indeks UAIX Multi-strategy
[/center][center]
Źródło: money.net, alternativeucits.com, obliczenia własne
[/center]
  Dociekliwi czytelnicy zadadzą zapewne pytanie – skoro absolute return to taka „cudowna” klasa aktywów, która zarabia niezależnie od koniunktury to po co nam akcje i obligacje w portfelu? Jeżeli dobrze zrozumiemy zasadę działania tej klasy aktywów to odpowiedź jest prosta – w okresach dobrej koniunktury na tradycyjnych klasach aktywów zarobimy przy akceptowalnym poziomie ryzyka więcej. Pamiętajmy, że stopą odniesienia dla funduszu absolute return jest stopa wolna od ryzyka (z ang. risk free rate), a jednocześnie im większy oczekiwany zwrot, tym większe ryzyko. Dodatkowo fakt, że produkty te są bardziej skomplikowane sprawia, czego nikt wprost nie powie, że łatwiej o błędną decyzję podjętą przez zarządzającego, a  więc nie jest to klasa aktywów dla inwestorów, którzy praktycznie nie akceptują ryzyka inwestycyjnego. Zresztą jest to jedna z wad tych produktów – często są one na tyle skomplikowane, że ciężko zrozumieć co jest determinantą stopy zwrotu. Zasadniczo jeżeli z kolei nie rozumiemy w jaki sposób fundusz zarabia dla nas pieniądze to sugerujemy takich rozwiązań unikać lub skorzystać z pomocy profesjonalnego podmiotu świadczącego usługi doradztwa inwestycyjnego.

Zaletą tej formy lokowania kapitału jest wysoka płynność, a więc możliwość szybkiego spieniężenia inwestycji, co nie jest zasadą w przypadku dużej grupy inwestycji alternatywnych (do której zalicza się absolute return), takich jak inwestycje w nieruchomości czy private equity. W krajach rozwiniętych inwestycyjnie (np. krajach „starej” Unii Europejskiej), fundusze absolute return dostępne dla statystycznego Kowalskiego, dają możliwość wycofania środków na bazie dziennej lub co najwyżej tygodniowej i mają formułę otwartą.

Przechodząc do wad można wskazać głównie to o czym już napisaliśmy – ze względu na to, że fundusze absolutnej stopy zwrotu nie są klasą jednorodną i mogą stosować wiele skomplikowanych technik inwestycyjnych, ich analiza i wybór odpowiedniego rozwiązania może być nie lada wyzwaniem i wymaga specjalistycznej wiedzy. Różnorodność tej klasy aktywów sprawia, że często utrudnione jest porównanie funduszy absolute return między sobą.

Wadą może być też niestandardowa zazwyczaj struktura opłat jakie pobierają te produkty od klientów. W klasycznym funduszu akcyjnym czy obligacyjnym jest to zazwyczaj jedynie opłata za zarządzanie. W funduszu absolutnej stopy zwrotu dochodzi tzw. opłata za sukces jakim jest osiągnięcie stopy zwrotu powyżej zdefiniowanej stopy odniesienia. Bardzo ważna jest ocena przez inwestora, co nie jest rzeczą prostą, w jaki sposób mechanizm pobierania takiej opłaty jest skonstruowany. Pomoże zrozumienie takich pojęć jak soft hurdle rate, hard hurdle rate czy high water mark, które wyjaśnimy za tydzień. Również za tydzień przedstawimy krótki proces analizy i wyboru tego typu produktów.

Czy zachowanie amerykańskich obligacji skarbowych sygnalizuje nadchodzącą recesję?

W minionym tygodniu globalna społeczność inwestycyjna żyła dwoma wydarzeniami – rozwojem sytuacji w chińsko-amerykańskiej „wojnie” handlowej oraz zachowaniem amerykańskich obligacji skarbowych. Na temat pierwszego z tych wydarzeń szerzej rozpisywaliśmy się tydzień temu (artykuł z 3 grudnia Czy układ chińsko – amerykański był kluczowy dla ryzykownych aktywów w krótkim terminie?), a że nie przywykliśmy do podejmowania czy rewidowania opinii inwestycyjnych na podstawie informacji z internetowych serwisów społecznościowych (w tym wypadku Twitter’a), to nie będziemy do tematu na razie wracać, podtrzymując tezę z zeszłego tygodnia.

Za dużo ciekawsze zjawisko uważamy szeroko komentowane przez inwestorów zjawisko odwrócenia krzywej dochodowości amerykańskich obligacji skarbowych (z ang. yield curve inversion). O tym co oznacza to zjawisko pisaliśmy szerzej w artykułach z dnia 8 października Czy niedźwiedź czai się tuż za rogiem? i 15 października Zmienność rynkowa, a kształt krzywej dochodowości). Przypominając jednym zdaniem – zjawisko yield curve inversion historycznie zasygnalizowało trzy ostatnie recesje w gospodarce amerykańskiej. Rzekome odwrócenie krzywej spowodowało więc, do spółki z informacjami z Twitter’a, nie lada popłoch wśród inwestorów. W artykule z 15 października wskazywaliśmy, że w miarę jak zjawisko yield curve inversion będzie postępować, należy spodziewać się stopniowego wzrostu zmienności rynkowej i ta teza obecnie się realizuje.

Dalecy jednak jesteśmy od stwierdzenia, że zjawisko to się dokonało. W okresach dużej nerwowości wśród inwestorów często pojawiają się tezy, które mają zwiastować nadchodzącą katastrofę. My w ten sposób postrzegamy to zeszłotygodniowe zamieszanie. Nie negujemy informacji, że rzeczywiście w przypadku amerykańskich obligacji skarbowych 2-letnich i 5-letnich zjawisko odwrócenia krzywej (5Y-2Y) miało miejsce (mniej wtajemniczonym wyjaśniamy – rentowność obligacji 2-letnich wzrosła powyżej rentowności obligacji 5-letnich). Traktowanie tego jako sygnału zbliżającej się recesji jest szukaniem argumentów na poparcie tej tezy niejako „na siłę” – dużo bardziej efektywną i powszechnie stosowaną miarą sygnalizującą recesję są różnice w rentowności obligacji 10-letnich i 2-letnich (10Y-2Y) lub o jeszcze krótszym terminie zapadalności – w ich przypadku do zjawiska odwrócenia krzywej jeszcze trochę brakuje. W przypadku różnicy w rentowności obligacji 10-letnich i 3-miesięcznych bonów skarbowych (z ang. US Treasury Bills) (10Y-3M), czy preferowanej przez amerykańską Rezerwę Federalną różnicy między kosztem pieniądza 18-miesięcznego za 3 miesiące mierzonym tzw. 3-miesięcznym kontraktem terminowym na stopę procentową (z ang. Forwad Rate Agreement), a obecnym koszem 3-miesięcznego pieniądza (3M/18M3M) także nie doszło jeszcze do yield curve inversion.

[center]
Wykres – Nachylenie wybranych amerykańskich krzywych dochodowości 5Y-2Y, 10Y-3M, 10Y-2Y i 3M/18M3M
[/center]

 

[center]
Źródło: Citigroup
[/center]

  Zgodnie z szacunkami analityków Citigroup odwrócona krzywa dochodowości 5Y-2Y sygnalizuje 21,5-procentowe prawdopodobieństwo recesji w amerykańskiej gospodarce w ciągu nadchodzących 12 miesięcy. Inne przywołane krzywe mają statystycznie większe znaczenie. Krzywa 10Y-3M obecnie sugeruje 24-procentowe prawdopodobieństwo recesji (37-procentowe jeżeli ulegnie odwróceniu),  krzywa 3M/18M/3M szacuje obecnie ryzyko recesji na 15% (27% jeżeli ulegnie odwróceniu).


Niniejszy materiał odzwierciedla opinie i wiedzę jego autorów na dzień jego sporządzenia oraz został wydany jedynie w celach informacyjnych i nie jest ofertą ani zachętą do dokonywania transakcji kupna lub sprzedaży papierów wartościowych lub innych instrumentów finansowych. Komentarz nie stanowi rekomendacji inwestycyjnej, analizy inwestycyjnej, analizy finansowej ani innej rekomendacji o charakterze ogólnym dotyczącej transakcji w zakresie instrumentów finansowych, o których mowa w ustawie z dnia  29 lipca 2005 r. o obrocie instrumentami finansowymi.